Czego nowego dowiedział się pan z ujawnionych w Internecie dokumentów?
Bartosz Kownacki:
Na pewno potrzeba czasu na dokładną analizę tych materiałów. Jestem jednak zaskoczony, że nie ujawniono części kluczowych dokumentów. W tym protokołów z tzw. eksperymentu, czyli oblotu dokonanego przez ekspertów komisji bliźniaczym tupolewem. Tym bardziej że wcześniej w mediach pojawiały się przecieki, że raz przycisk odejścia "uchod" zadziałał, a innym razem nie. Nie upubliczniono również zapisu z rejestratora ATM, który dokładnie zapisał parametry lotu Tu-154M. Co ciekawe, prokuratura wojskowa, zasłaniając się dobrem śledztwa, nie chciała mi wydać kopii tego zapisu. Uważam, że ukrywanie tych dokumentów jest nierozsądne i może rodzić wiele wątpliwości.
Jakie znaczenie mają więc upublicznione materiały?
Niewielkie, podobnie jak działanie samej komisji. Cały czas istnieją bowiem wątpliwości co do jej umocowania prawnego. Nie wiadomo, czy faktycznie miała prawo działać. Jednak najważniejsze jest to, że komisja nie miała dostępu do wielu materiałów źródłowych, co uniemożliwiało przeprowadzenie rzetelnych działań.