Pytany o to, czego nie udało mu się zrobić w relacjach polsko-ukraińskich odpowiadał: "Nie udało mi się utworzyć jakiegoś wspólnego ciała polsko-ukraińskiego (...), jakiejś stałej konferencji, którą można by zwoływać w razie potrzeby, w krytycznych momentach. Nie udało się to (Jerzemu) Giedroyciowi, nie udało się mi, bo może jest to zbyt ambitny plan. Ale najważniejsze jest, by mieć jakąś wizję rozwoju, bo tylko w ten sposób można przyciągać społeczeństwa".
- Polska zrobiłaby dużo, gdyby pamiętała o koncepcji Giedroycia i od czasu do czasu zwoływałaby wspólne narady z Ukrainą, Białorusią i Litwą. Boję się, że jeśli nie znajdziemy takiej wspólnej wizji - my w rozumieniu: Polska, Ukraina, Białoruś i Litwa - to wszystko zacznie się rozpływać. Musimy to jakoś ożywić - mówił Bohdan Osadczuk.
Odeszła wielka postać
Bogumiła Berdychowska podkreśla, że odeszła jedna z najważniejszych postaci działających na rzecz dialogu polsko-ukraińskiego. - Dla strony ukraińskiej, czy ukraińskiej emigracji, to z całą pewnością postać numer jeden. Był wieloletnim - od 1950 roku aż do śmierci Jerzego Giedroycia - współpracownikiem paryskiej "Kultury". Pisał o sprawach ukraińskich i o sprawach niemieckich, pod pseudonimem Alexander Korab.
Osadczuk jednak nie tylko pisał w paryskiej "Kulturze, ale przecież miał też bliskie kontakty z polską opozycją, wielokrotnie - jako dziennikarz "Neue Zuercher Zeitung" publikował teksty interwencyjne, w obronie prześladowanych polskich opozycjonistów. (...) To odgrywało wielką rolę, bo wówczas była to jedna z głównych europejskich gazet - powiedziała Berdychowska.
Pisarz, tłumacz, znawca współczesnej Rosji i krajów Europy Wschodniej prof. Jerzy Pomianowski przyjął wiadomość o śmierci Osadczuka "z prawdziwym smutkiem". Osadczuk był "moim przyjacielem i co więcej - jednym z najstarszych weteranów "Kultury" paryskiej, człowiekiem, który dla Jerzego Giedroycia był przewodnikiem po całym Wschodzie, ale przede wszystkim po Ukrainie.