Umorzenie zaskarżyła rodzina posłanki.
W lutym ubr Prokuratura Okręgowa w Łodzi umorzyła 14 najważniejszych wątków, prawie wszystkie to tzw. wątki polityczne. Trzy z nich od razu zaskarżone zostały przez rodzinę posłanki - męża Henryka i syna Jacka. Sąd w Katowicach ocenił dziś, że nie było podstaw by nakazać prokuraturze wznowienie postępowania. Chodzi: niesłuszne (zdaniem rodziny) zatrzymanie Barbary Blidy przez ABW i postawienie jej zarzutów (przekroczenie uprawnień przez prokuratorów), wywieranie nacisków na prokuratorów prowadzących śledztwo w sprawie tzw. mafii węglowej przez ich przełożonych oraz ujawnienie przez ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro w Sejmie informacji ze śledztwa i - jak twierdzi rodzina - pomówienie Blidy. - Uzasadnienie sądu jest tajne, ale obszerne - mówi Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury.
Zażalenie na umorzenie utknęło w w katowickim sądzie na dwa lata. Trzykrotnie zmieniał się sędzia referent, w końcu, w czerwcu trzeci sędzia poprosił Sąd Najwyższy o wyłączenie go ze sprawy dotyczącej posłanki SLD "ze względu na dobro wymiaru sprawiedliwości". Jeden z umorzonych wątków dotyczył bowiem prokuratorów prokuratury okręgowej i apelacyjnej w Katowicach, które znajdują się w miejscowej właściwości sądu. Sędzia uzasadniał też, że sąd orzekający w tej akurat sprawie "powinien być wolny od presji okoliczności i nacisku określonych oczekiwań, czy podejrzeń". Ale Sąd Najwyższy uznał że jest bezzasadny. "Przedstawione okoliczności związane z charakterem sprawy, stanowią przejaw nieuzasadnionej obawy o dobro wymiaru sprawiedliwości".
Sąd wytknął katowickiemu sądowi, że nie podał konkretnych powodów, zwłaszcza, że rozpoznawał już zażalenia w tej sprawie w październiku 2010 r. "Hipotetyczna obawa przed przyszłymi niekorzystnymi społecznymi opiniami, niemająca żadnych realnych podstaw, nie powinna uzasadniać uchylania się przez sąd właściwy od rozpoznania sprawy" - uzasadnił SN. - Mamy poczucie straconego czasu. Jeśli sąd uznał, że powinien się wyłączyć, powinien to zrobić na samym początku, prawie półtora roku temu - mówiła wtedy "Rz" mec. Stanisława Mizdra, pełnomocnik Blidów. 25 kwietnia 2007 r. Barbara Blida zastrzeliła się w swoim domu w Siemianowicach Śląskich podczas próby zatrzymania jej przez funkcjonariuszy ABW. Śledczy chcieli postawić jej zarzut pośrednictwa we wręczeniu w 1998 r. 80 tys. zł łapówki Zbigniewowi Baranowskiemu, byłemu prezesowi Rudzkiej Spółki Węglowej. Pieniądze miały pochodzić od Barbary Kmiecik, ówczesnej przyjaciółki Blidy, której firma handlowała węglem z kopalń tej spółki. Łapówka miała pomóc umorzyć odsetki od długów Kmiecik. Baranowski był bliskim znajomym Blidów.
Tego dnia zatrzymano dziewięć innych osób, w tym byłych prezesów spółek węglowych i byłego posła AWS Henryka D. Nie wiadomo, jak potoczyłyby się losy tego śledztwa, gdyby nie śmierć Blidy. Z powodu braku dowodów (nie można było np. przeprowadzić jej konfrontacji z Baranowskim) prokuratura umorzyła sprawę przeciwko prezesowi. Wielkie śledztwo dotyczące korupcji w handlu węglem, które od 2006 r. prowadziła Prokuratura Okręgowa w Katowicach, zakończyło się fiaskiem. W lutym tego roku sąd umorzył bowiem sprawę przeciwko trzem byłym prezesom oskarżonym o branie łapówek od Kmiecik. Sąd w Rudzie Śląskiej uznał, że w okresie, którego dotyczyły zarzuty (lata 90.), oskarżeni nie pełnili funkcji publicznych, istniała wówczas bowiem luka prawna. W efekcie nie można ich sądzić za korupcję. Ostatecznie sprawa trafiła do Sądu Najwyższego.