„Nie jestem zwolennikiem jakichkolwiek szczepień obowiązkowych” – powiedział prezydent Andrzej Duda podczas debaty w Końskich. Była to odpowiedź na pytanie o to, czy gdy pojawi się szczepionka na koronawirusa, będzie ona obligatoryjna. Prezydent jednak przyznał się do tego, że był szczepiony jedynie w dzieciństwie i nigdy nie zaszczepi się przeciwko grypie.
Sceptyczny stosunek prezydenta do szczepień wywołał burzę. Okręgowa Izba Lekarska w Warszawie we wtorek rano napisała: „Tocząca się kampania wyborcza nie może usprawiedliwiać promowania postaw antyzdrowotnych i szkodliwych dla zdrowia społeczeństwa, a doraźny interes polityczny nie może być ważniejszy niż zdrowie Polaków”.
Zareagowali także eksperci: „W tej kampanii wyborczej nie tylko lekceważone jest bezpieczeństwo epidemiczne, ale naruszony został filar zdrowia publicznego - szczepienia ochronne” – napisał na Twitterze dr Paweł Grzesiowski, ekspert profilaktyki zakażeń.
Byli jednak też tacy, którzy wypowiedź prezydenta przyjęli z entuzjazmem. „Andrzej Duda stał się antyszczepionkowcem?A może jednak chodzi o to, że jeśli jest ryzyko, to musi być wybór? Może jednak chodzi o normalność?” – napisał na Facebooku Paweł Skutecki, w poprzedniej kadencji kierujący Parlamentarnym Zespołem ds. Szczepień.
Pochwał prezydentowi nie szczędzi także Justyna Socha, szefowa STOP NOP – organizacji zrzeszającej sceptyków szczepień: „Brawo! Niech za słowami idą czyny” – skomentowała.