Pociąg TLK "Brzechwa" z Przemyśla do Warszawy i Interregio "Jan Matejko" z Warszawy do Krakowa jechały w sobotnią noc w dwóch przeciwstawnych kierunkach. Żaden z nich nie miał opóźnienia. "Jan Matejko" na ostatnią stację Włoszczowa – przed zderzeniem – przyjechał nawet z dziewięciominutowym wyprzedzeniem.
Z ostatniej stacji ruszył o czasie – w Krakowie miał być za niespełna 50 minut. Jednak pasażerowie zapamiętali, że kilka minut przed katastrofą pociąg wyhamował, po czym po minucie, dwóch – ruszył ponownie. Chwilę później zderzył się czołowo z rozpędzonym TLK jadącym do Warszawy.
Tajemnica nowego posterunku
Oba pociągi miały prawo poruszać się na tym odcinku, który właśnie zmodernizowano – nawet 120 km na godzinę. Była sobota, godz. 20.57. "Brzechwa" jechał prawidłowo po swoim torze, a "Jan Matejko" wjechał na przeciwległy tor, pod prąd. Czy maszynista, który zatrzymał się przed zderzeniem, miał wątpliwości, czy jest na dobrym torze? – To zatrzymanie się może o tym świadczyć. Dlaczego więc "Matejko" ruszył do przodu? – zastanawia się Jan Gliszczyński, związkowiec "S" i kolejarz z PKP InterCity.
Zobacz zdjęcia
z miejsca katastrofy
Według ustaleń "Rz" zwrotnica, która zmieniła prawidłowy tor ruchu "Matejce", została zamontowana na posterunku Sprowa niedawno. Sprowa to wieś położona najbliżej od miejsca katastrofy. Sam posterunek Sprowa także jest nowy. Utworzono go ok. trzech miesięcy temu. Tymczasowo miał usprawniać ruch w dwóch kierunkach i dzięki zwrotnicy skracać czas postojów pociągów podczas remontów torów, które wykonują tu PKP Polskie Linie Kolejowe, zarządca infrastruktury.