Wczoraj Maciej Lasek szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, członek Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego zwanej też komisją Millera gościł w TVN 24. Dziś zaproszenie do RMF FM przyjął inny członek tej komisji Wiesław Jedynak.
Pytany o wyjaśnienie wstrząsów, na które wskazywali eksperci parlamentarnego zespołu do spraw zbadania katastrofy smoleńskiej kierowanego przez Antoniego Macierewicza przekonywał, że są one efektem uderzania w "przeszkody naziemne". - Nie wiemy przecież tak naprawdę, czym były naprawdę te zarejestrowane wstrząsy, są tylko i wyłącznie śladem uderzenia samolotu w przeszkody naziemne. To nie są jakieś znaczące przeciążenia - tłumaczył Jedynak. - To są ślady na zapisie przy przeciążeniu poziomym i pionowym, mówiące o tym, że nastąpiło jakieś zakłócenie toru lotu samolotu - doprecyzował.
Jedynak mówił, że piloci zbyt późno przerwali podchodzenie do lądowania. - Pamiętajmy o tym, na jakiej wysokości ten samolot się znajdował. Nie mówimy o wysokości 100 metrów. Nie mówimy o wysokości 50 metrów. Mówimy o wysokości kilku metrów nad ziemią - przekonywał.
Tymczasem według stenogramu przygotowanego na potrzeby komisji Millera dowódca samolotu mówi "odchodzimy na drugie" tuż po informacji, że samolot znajduje się na wysokości stu metrów. Po chwili komendę potwierdza drugi pilot.
Obaj eksperci przyznają, że nie została stworzona symulacja oderwania skrzydła i rozpadu samolotu, bo z ich punktu widzenia był to skutek, a nie przyczyna katastrofy.