Ostatnio „New York Times" obwieścił, że ponownie mamy rok 1980, nawiązując do powołanej przez Ronalda Reagana Komisji Złota, mającej ocenić sens powrotu do tzw. standardu złota. To sensowna propozycja?
Reforma systemu monetarnego i bankowego jest chyba najważniejszym zadaniem stojącym przed nami w XXI wieku. Jest wręcz kluczowa dla naszej cywilizacji
Wczasach klasycznego standardu złota wszystkie główne waluty opierały się na tym kruszcu. Po prostu złoto było pieniądzem, a pieniądz złotem. Ludzie mogli udać się do banku, dać banknot i dostać w zamian kruszec, bo banknot był tylko dokumentem potwierdzającym, że jego posiadacz ma w banku taką to a taką ilość złota. Mimo że substytuty pieniądza (depozyty bankowe, banknoty) nie miały oparcia w 100 proc. w kruszcu (banki i tak nie miały w swych depozytach tyle złota, na ile wystawiały banknoty), złoty standard ograniczał rządy w dodruku pieniądza, bo jeśli wyprodukowałyby ich zbyt dużo, groziłoby to brakiem płynności i ich niewypłacalnością.
Jednak ze standardu złota zrezygnowano. Dlaczego?
Wszystkiemu winna jest I wojna światowa. Socjaliści wykorzystali wtedy swoją szansę. Rządy postanowiły na czas wojny czasowo zawiesić funkcjonowanie standardu złota, z tym że możliwość swobodnego kreowania pieniądza, sterowanie siłą wytwórczą i idąca za tym jeszcze większa władza nad obywatelami tak się wszystkim spodobała, że złoto na dobre przestało już stać za banknotami.