Kosztowały ponad 4 mld zł, kredyty na ich budowę miasta będą spłacać latami. Polskie areny Euro 2012 w Warszawie, we Wrocławiu w Poznaniu i Gdańsku wspaniale zaprezentowały się podczas mistrzostw. Jednak to już historia. Obecnie władze miast i zarządzający nimi głowią się nad tym, jak sprawić, żeby stadiony na siebie zarabiały.
A pierwsze sygnały są mocno niepokojące. W Gdańsku i we Wrocławiu już wypowiedziano umowy zarządzającym obiektami spółkom. Na razie wszystkie areny są pod kreską. Jednak dopiero 2013 rok pozwoli odpowiedzieć na pytanie, czy stadiony będą prawdziwą dumą swoich miast czy też kosztownym spadkiem po Euro 2012.
Najwięcej emocji budzi oczywiście Stadion Narodowy w Warszawie, którego budowa kosztowała wszystkich podatników ok. 2 mld zł. - Jeśli wszystkie warunki zostaną spełnione, to już w 2013 r. może zacząć na siebie zarabiać - deklaruje Daria Kulińska, rzeczniczka Narodowego Centrum Sportu, które obecnie zarządza obiektem.
Te warunki to m.in. sprzedaż nazwy stadionu, wynajęcie ponad 8 tys. mkw. powierzchni biurowej oraz niemal 70 lóż. Do tego stadion dysponuje ponad 12 tys. mkw. powierzchni konferencyjnej, na której już odbywają się imprezy. NCS planuje też organizację ok. dziesięciu dużych wydarzeń na stadionie. - W tym roku to m.in. koncerty Madonny i Coldplay, a także mecz Polska - Anglia. Jednak to nie na takich wielkich imprezach stadion naprawdę zarabia. One mają tylko budować jego markę i sprawiać, że firmy będą chętnie wynajmować loże - podkreśla Kulińska.
Koszt utrzymania Narodowego to ok. 18 mln zł rocznie, gdyby stał zamknięty na kłódkę i nic by się na nim nie działo, a ok. 30 mln, jeśli będą się na nim odbywać imprezy, na których organizację najpierw trzeba wyłożyć pieniądze. Jedną trzecią tej kwoty ma zapewnić umowa ze sponsorem tytularnym. Nie wiadomo, jak na negocjacje w tej sprawie wpłynie uchwała Sejmu, by stadionowi nadać imię Kazimierza Górskiego. Minister sportu Joanna Mucha popiera inicjatywę i twierdzi, że przyszły sponsor tytularny powinien być z tego faktu dumny. Jednak do tej pory nie wiadomo nawet, czy to NCS będzie ostatecznie zarządzało Narodowym. Do dziś nie podpisano umowy, w której Ministerstwo Sportu powierzyłoby spółce to zadanie na najbliższe lata i określiło, na jakich warunkach by się to odbywało.