8 sierpnia 2013, nad Jeziorem Yamzho
stan licznika: 10 949 km
Więcej o wyprawie Tybet 2013 i poprzednie odcinki relacji
Chińczycy są też oczywiście (na swoja chińską miarę) romantykami. Widziałem właśnie w tutejszym czasopiśmie turystycznym (1 300 000 000 turystów! Co za potencjał!) zdjęcie pary młodej (ubranej na europejską modłę) nad jeziorem Yamzho. Siedzieli na kamiennej biało-czerwonej barierce odgradzającej auta od przepaści... I tyle tej romantyki. W chińskim wydaniu jest to miejsce kiedyś piękne, z jeziorem lub lodowcem w tle. W praktyce w takim miejscu jest już wysypisko śmieci, a całość zdobi toaleta publiczna, a więc kamienne przepierzenie, które zasłania przed oczami postronnych tylko tych... srających w narożniku. W toalecie takiej nie ma żadnych ścianek wewnętrznych, a kilka otworów w betonowej podłodze zachęca do towarzyskiej konwersacji przy wypróżnianiu. Konwersacji oczywiście o pięknych okolicznościach przyrody.
W jednym z takich miejsc (fotografia oddaje urok tła, ale nie utrwala zapachów) wdałem się nawet w przepychankę z miejscowymi (czytaj: tybetańskimi) naciągaczami, którzy za prawo do fotografii próbują wydębić jakiś pieniądz. Za fotografię jeziora! Ale chińskim turystom to najwyraźniej nie przeszkadza. Płacą bez szemrania.