Automatyczne śledzenie osób, które wkraczają w nieprzeznaczone do tego miejsca, i wykrywanie pakunków pozostawionych bez opieki – m.in. takie funkcje może mieć system bezpieczeństwa, który zamierza zamówić Kancelaria Sejmu.
Będzie kosztował kilka milionów złotych, jego instalacja zajmie nawet dwa lata, a w jej ramach konieczna będzie rozbudowa systemu kamer pilnujących wnętrza i otoczenia budynków parlamentu. Podobne systemy służą na lotniskach, jednak budowa podobnego w centralnym miejscu polskiej demokracji budzi emocje. Opozycja twierdzi, że nie jest w wystarczający sposób informowana o planach sejmowych władz.
Tajne zamówienie
– Stało się to niezwykle aktualne po zdarzeniach z końca ubiegłego roku – uzasadniał budowę systemu przed sejmowymi wakacjami wiceszef Kancelarii Jan Węgrzyn. Nawiązywał do zatrzymania przez ABW Brunona K., chemika zamierzającego wysadzić parlament za pomocą furgonetki wypełnionej materiałami wybuchowymi. Jak ustaliła „Rz", Kancelaria Sejmu zwróciła się o opracowanie kosztorysu do kilku firm zajmujących się budową takich systemów w Polsce.
Kancelaria próbowała zamówić system już w 2011 roku, jednak na drodze stanęła wysoka cena oferentów. Szczegóły nowego zamówienia też są tajne. Prawo pozwala nie organizować otwartych przetargów tam, gdzie w grę wchodzi ochrona bezpieczeństwa. Jednak „Rz" poznała założenia systemu. Ma przypominać te działające na lotniskach.
Jak na lotnisku
– Najważniejszym elementem takich systemów jest specjalne urządzenie bądź program zwany integratorem. W ramach jednej wizualizacji, przykładowo mapki, pokazuje on komunikaty ze wszystkich systemów, np. ochrony przeciwpożarowej albo wejść i wyjść z budynków – tłumaczy Grzegorz Cieślak, specjalista w dziedzinie bezpieczeństwa z Collegium Civitas.