Puchar dla ludu

Mistrzostwa świata w Brazylii zaczynają się w czwartek. Dużo ważniejsze rozgrywki już trwają

Publikacja: 09.06.2014 02:00

Puchar dla ludu

Foto: rp.pl, Michał Kołodziejczyk MK Michał Kołodziejczyk

Michał Kołodziejczyk z Sao Paulo

To nie było użycie siły. Przyszła policja i powiedziała, że od dziś czynsz za mieszkanie w faweli nie będzie wynosił trzysta reali miesięcznie, ale osiemset. A jak nie, to wjadą buldożery, bo tutaj powstanie stadion i dookoła nie może być widać biedy. Wiadomo, będzie patrzył cały świat.

Na osiemset reali nikt nie mógł sobie pozwolić, więc buldożery wjechały. W ludzi. Nikt nie przejmował się tym, co się z nimi stanie, gdzie pójdą ci, którzy przeżyli. W RPA cztery lata temu było podobnie – droga od lotniska na stadion w Kapsztadzie była oczyszczona z innych widoków, niż Góra Stołowa. Tutaj w Brazylii jest jednak trochę inaczej, bo ludzie potrafią krzyczeć. Krzyczą tak głośno, jak potrafią. Zrobili „invasao", zajęli teren kilka kilometrów od stadionu, postawili swoje namioty, przywiesili tabliczki – „tu mieszka Adriana Silveira".

Właściwie nie, to nie są namioty. Rusztowanie z drewna, ściany z worków na śmieci. Żeby dach się nie zapadał używa się nici, takich zwyczajnych. W sobotę o 17 na głównym placu faweli była impreza z okazji miesięcznicy, specjalnie w tym celu zbudowano podest dla DJ'a. Na tym samym placu do tej pory odbywały się zebrania, na których Edmilson odpowiadał na pytania ludzi, którym przyszło tu mieszkać. Edmilson ma dużo tatuaży i życzliwość w oczach, pod warunkiem, że zdejmie okulary przeciwsłoneczne.

Ludzie, którzy nie pogodzili się z wysiedleniem, założyli własne osiedle. Jest niedaleko lotniska, w Parque de Campo. Kiedy wejdzie się na samą górę, widać stadion. Najbiedniejsi po prostu przyszli i zaczęli budować swoje sypialnie. Teraz, po miesiącu, jest ich pięć tysięcy. Pani Maria nie chce rozmawiać, zasłania twarz, ma 78 lat. Nie widać jej twarzy, przykrywa się workiem na śmieci, bo nikomu nie ufa. Mieszkająca obok Grausi jest młodsza, ma czworo dzieci, nie zasypia w nocy, bo się boi. Mówi głównie, kiedy dyktafon jest wyłączony, bo przy włączonym się boi. - Gdybym oficjalnie powiedziała, że jest tu niebezpiecznie, policja miałaby argument, żeby użyć wobec nas siły – tłumaczy.

„Wszędzie widać brazylijską prowizorkę”

 

Trwają negocjacje z rządem, Edmilson ma nadzieję, że skończą się szybko, ale wiadomo, że nikt nie będzie chciał skandalu przed, albo w trakcie mundialu. Edmilson owija się brazylijską flagą. - Ordem e progresso, ład i rozwój, powiedz proszę, że tu jest Disordem i Disprogresso. Widzisz kulę ziemską na fladze? Jedna gwiazdka jest nad równikiem, reszta poniżej tej linii. Tak wygląda Brazylia, jedna gwiazdka to bogaci, cała reszta na nich pracuje - tłumaczy.

Fawela, która powstała raptem pięć kilometrów od stadionu, na którym odbędzie inauguracja mistrzostw świata, nazwała się Copa do Povo, Puchar Ludu. To efekt uboczny przyznania organizacji mundialu Brazylii, ludzie niewygodni i niepotrzebni. Żyją w cieniu Itaquery, codziennie patrzą na stadion, który zmienił ich życie. - Zarabiam siedemset reali miesięcznie jako pracownik supermarketu, szukałam normalnego mieszkania, na żadne mnie nie stać. Jak można funkcjonować mając minimalną pensję, kiedy koszt wynajęcia mieszkania jest wyższy? – pyta Fernanda.

Większość namiotów jest pusta, podobno wszyscy gdzieś pracują. Można zajrzeć do środka, ci bogatsi mają łóżko. Zazwyczaj mieści się tylko karimata, poduszka, ewentualnie zabawki dla dziecka. Ci, którzy nie pracują, siedzą przed wejściem i palą papierosy. Palą nie tylko papierosy, ale tych, którzy wolą coś innego Edmilson stara się ukryć.

Brazylia tuż przed mundialem

 

Woli pokazać kuchnię. Valdirene przygotowanie posiłku dla kilku tysięcy ludzi zajmuje raptem dwie godziny, kuchni na terenie osiedla jest pięć. Na stołówce są tylko dwie ławki, ale większość przychodzi tylko po swoją porcję i wraca do namiotu. Pieniądze na posiłki pojawiają się zewsząd – trochę pomagają inne fawele, trochę pozostali mieszkańcy Sao Paulo. Jeśli chodzi o wodę problem jest tylko z transportem, ujście znajduje przy wejściu, trzeba przenieść kilkaset metrów. Przy wejściu jest też ogrodzony teren, na którym rosną zioła. To lokalna apteka.

Edmilson pokazuje ściek, jest z niego dumny. Woda po myciu naczyń ucieka do wielkiego zbiornika. Jeśli rzeczywiście „Disordem i Disprogresso" to na pewno nie tutaj. Chcesz wywiad? Idź do największego namiotu, tam są nasi zarządcy. Chcesz matkę z dziećmi? Iloma? Ma być czworo czy sześcioro? Może być 30-letnia wdowa? Jej mąż zginął dwa tygodnie temu. Trochę trudno w to uwierzyć, wszyscy są mili, pozwalają robić zdjęcia i filmować. Jesteśmy pierwsi z Polski, i dziwią się, że „polonese" wcale nie znaczy „bolognese", nie jesteśmy z Włoch. Polska to Jan Paweł II. Trochę, jak w wiosce w Tajlandii pod Chiang Mai, w której mieszkają kobiety z długimi szyjami. Tam nawet sprzedaje się bilety żeby zobaczyć, jaki jest skutek nakładania kolejnej metalowej obręczy pod głowę każdego lata.

Tutaj nie ma biletów, chociaż są wycieczki. Mija nas taka, której uczestnicy mają na koszulkach oficjalną maskotkę turnieju, pancernika, który jednak zamiast piłki ma odpaloną bombę. - I kto wygrał mundial? - pyta napis na t-shircie. Edmilson dba, żeby nie było ich w kadrze, tak samo, jak ma nie być tych, którzy nadużyli alkoholu. Człowiek-zjawa odprowadza ich błyskawicznie poza obrazek. To nic, że wszystkie namioty są puste, macie uwierzyć, że my tutaj mieszkamy. Wycieczka po faweli jest zorganizowana, były już telewizje z Chin, Japonii, Niemiec i Włoch.

W Copa do Pova jest pralnia, dlatego wszyscy wyglądają schludnie, jest też miejsce, gdzie grają w piłkę. - Na mundialu będziemy kibicować naszym, Brazylii, nie mieszamy sportu z polityką. Nienawidzimy FIFA, ale to nie FIFA wyganiała nas z naszych domów – mówi Josue, którego biuro zarządzana fawelą oddelegowało do oprowadzania nas po osiedlu. Teraz jest dobrze, bo nie pada deszcz, ale kiedy przychodzi ulewa, namioty postawione na wzgórzu zaczynają się osuwać na te, które stoją niżej. Jeśli jeden się załamie, zaczyna się lawina. Błoto przyczepia się do butów, jest duszno, w ścianach namiotów porobione są małe otwory, bo za dnia ciężko byłoby w środku wytrzymać.

- Ciężko jest żyć bez kanalizacji, prądu czy telewizji. Ale w miejscu, w którym żyłam wcześniej było jeszcze gorzej, bo było niebezpiecznie – mówi nam jedna z mieszkanek, z dzieckiem na ręku. Zadziwia otwartość na media, mało kto chowa się w namiocie na nasz widok, jest tak spokojnie i bezpiecznie, że aż podejrzanie. Kilkanaście materiałów telewizyjnych, kilkadziesiąt materiałów prasowych, które do tej pory powstały o Copa do Povo nie przyniosły żadnego rezultatu, poza pomocą od zwyczajnych ludzi. Rząd milczy, ludzie i tak się cieszą, że nie weszła tu jeszcze policja. Fawela nie ma żadnej ochrony. - To i tak nie ma sensu. Widzisz te helikoptery? Latają cały czas nad nami. Jak przychodzi policja to ma taki sprzęt, że nie mamy szans. My w krótkich spodenkach, oni w ochraniaczach na każdej części ciała – mówi Edmilson.

W czwartek na Itaquerze Brazylia będzie grała z Chorwacją w meczu otwarcia mundialu. Rozgrywki pucharu dla ludu trwają już od kilku miesięcy.

Kilka dni temu FIFA zdecydowała o zmniejszeniu liczby widzów, którzy będą mogli oglądać mecze w Sao Paulo na żywo. Zamiast 66 tysięcy spotkanie z Chorwacją zobaczy 62 tysiące. Prace konstrukcyjne na stadionie ciągle trwają, trybuna za bramką wygląda, jak dostawiona w ostatnim momencie. Z zewnątrz kryje się za wielką płachtą. Straż pożarna ciągle nie wydała zgody na jej użytkowanie. W listopadzie na budowie tego obiektu zginęło dwóch robotników, kiedy zawalił się dźwig.

Organizację mundialu popiera tylko 48 procent społeczeństwa. Ci, którzy protestują należą do klasy średniej, większość ma wyższe wykształcenie. Przedstawianie strajków, jako krzyku biedoty jest na rękę władzom, ale badania wykazują, że jest zupełnie inaczej. W ubiegłym tygodniu biskupi wezwali rząd do poszanowania prawa obywateli do gromadzenia się i protestowania przeciwko organizacji mundialu. Przyłączyli się też do krytyki wydawania pieniędzy ze środków publicznych na rozrywkę, która potrwa miesiąc, a później Brazylia zostanie ze swoimi problemami.

Michał Kołodziejczyk z Sao Paulo

To nie było użycie siły. Przyszła policja i powiedziała, że od dziś czynsz za mieszkanie w faweli nie będzie wynosił trzysta reali miesięcznie, ale osiemset. A jak nie, to wjadą buldożery, bo tutaj powstanie stadion i dookoła nie może być widać biedy. Wiadomo, będzie patrzył cały świat.

Pozostało 96% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!