Reklama

Chcą przestraszyć dziennikarzy?

Eksperci stojący na straży wolności słowa ostro krytykują wejście ABW do redakcji „Wprost" i żądanie wydania nagrań. – Prokuratura zachowała się nadgorliwie wysyłając tam funkcjonariuszy. To próba przestraszenia dziennikarzy – ocenia dr Adam Bodnar.

Publikacja: 18.06.2014 20:21

Chcą przestraszyć dziennikarzy?

Foto: ABW

Ekspert Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, dr Adam Bodnar zuważa, że warszawska prokuratura, która zleciła funkcjonariuszom Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego wejście do redakcji „Wprost" i żądanie wydania nagrań poszła na skróty zamiast innymi metodami ustalać kto potajemnie nagrał polityków.

- Żądanie od dziennikarzy wydania rzeczy, które są objęte tajemnicą dziennikarską to środek stosowany w absolutnie najbardziej ekstremalnych sytuacjach, kiedy nie można przeprowadzić czynności procesowych w inny sposób. W tym przypadku z taką sytuacją nie mamy do czynienia – mówi „Rz" dr Adam Bodnar.

Dlaczego - zdaniem ekspertów - śledczy nie powinni żądać wydania nagrań?

- Mleko się rozlało, nagrane rozmowy już zostały opublikowane, wydanie nagrań nie odwróci  tego, co już się stało. Na potrzeby śledztwa prokuratura może sięgnąć po dowody polegające na publikacji treści rozmów – tłumaczy ekspert Fundacji.

Także mec. Artur Wdowczyk, doradca Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP, zszokowany wejściem do „Wprost" funkcjonariuszy ABW uważa, że te działania mogą naruszać tajemnicę dziennikarską.

Reklama
Reklama

- Takie materiały są objęte tajemnicą dziennikarską, a dziennikarze mają nie tylko prawo, ale wręcz ustawowy obowiązek ją zachować i strzec swoich informatorów. Pytanie ich o źródło informacji jest również bardzo niebezpieczne dla wolności słowa i może być odbierane jako wywieranie na nich presji – zaznacza Artur Wdowczyk. Jego zdaniem wydanie ABW nagrań mogłoby doprowadzić do ujawnienia informatorów, więc dziennikarze „Wprost" słusznie tego odmówili.

 

Mecenas Wdowczyk przypomina, że tajemnica dziennikarska jest znacznie szersza niż chociażby adwokacka, a wyłączenie jej następuje tylko w ściśle określonych sytuacjach, opisanych w kodeksie postępowania karnego. - W sprawach dotyczących między innymi terroryzmu, zamachu na prezydenta czy szpiegostwa – wylicza mec. Wdowczyk.

Również dr Bodnar podkreśla, że zwolnienie dziennikarza z tajemnicy dotyczy spraw  wyjątkowych. - Jeżeli na przykład jakaś osoba współpracująca z grupą terrorystyczną przekazała by dziennikarzom np. plany ataku na jakieś cele, to wtedy dziennikarz nie mógłby zasłaniać się tajemnicą. W takiej ekstremalnej sytuacji prokuratura mogłaby żądać wydania materiałów. Tutaj absolutnie nic takiego nie ma miejsca – podkreśla Bodnar.

Wątpliwości specjalistów budzi również sam moment wkroczenia ABW do redakcji. Zwracają uwagę na to, że z postanowienia prokuratury, które zostało upublicznione przez dziennikarzy wynika, iż śledczy domagają się oddania im nie tylko nagrań z restauracji „Sowa i przyjaciele", ale również późniejszych - z restauracji w Pałacyku Sobańskich.

Reklama
Reklama

- Można się zastanawiać, czy tak naprawdę chodzi o gromadzenie materiałów dowodowych na potrzeby śledztwa czy też raczej o zapobieżenie publikacji dalszych nagranych rozmów, co zapowiedziała redakcja „Wprost" – zaznacza dr Adam Bodnar i dodaje: - Wydaje mi się, że to próba przestraszenia dziennikarzy przed publikacją kolejnych nagrań.

Mecenas Artur Wdowczyk podsumowuje: - Obawiam się, że prokuratura zamiast szukać osób, które potajemnie nagrywały rozmowy polityków stosując metody operacyjne policji czy ABW, wybrała najprostsze rozwiązanie. Jeżeli dojdzie do przeszukania redakcji „Wprost", to będzie to bardzo smutny dzień dla polskiej demokracji – mówi doradca Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP.

Ekspert Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, dr Adam Bodnar zuważa, że warszawska prokuratura, która zleciła funkcjonariuszom Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego wejście do redakcji „Wprost" i żądanie wydania nagrań poszła na skróty zamiast innymi metodami ustalać kto potajemnie nagrał polityków.

- Żądanie od dziennikarzy wydania rzeczy, które są objęte tajemnicą dziennikarską to środek stosowany w absolutnie najbardziej ekstremalnych sytuacjach, kiedy nie można przeprowadzić czynności procesowych w inny sposób. W tym przypadku z taką sytuacją nie mamy do czynienia – mówi „Rz" dr Adam Bodnar.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
Reklama
Wydarzenia
Poznaliśmy nazwiska laureatów konkursu T-Mobile Voice Impact Award!
Wydarzenia
Totalizator Sportowy ma już 70 lat i nie zwalnia tempa
Polityka
Andrij Parubij: Nie wierzę w umowy z Władimirem Putinem
Materiał Promocyjny
Ubezpieczenie domu szyte na miarę – co warto do niego dodać?
Reklama
Reklama