Kto i w jakim celu od miesięcy podsłuchiwał i nagrywał polityków i wysokich urzędników – bywalców warszawskich restauracji? Śledczy skłaniają się ku wersji, że stali za tym kelnerzy mający działać na zlecenie jednego z najbogatszych w kraju biznesmenów z branży węglowej Marka Falenta (jego adwokat zgodził się na podawanie pełnego nazwiska). A ten miał to zrobić z zemsty za niekorzystne decyzje rządzących szkodzące jego firmie.
Zobacz specjalny raport: Afera taśmowa
Jednak choć premier niedawno grzmiał, że „zorganizowana grupa przestępcza destabilizuje państwo", to szajka kelnerów raczej nie usłyszy zarzutu działania grupie. Chociaż śledczy to rozważali.
Za udział w grupie grozi większa kara niż za nielegalne podsłuchiwanie – bo do pięciu lat więzienia. Ale na postawienie takiego zarzutu – jak wynika z informacji „Rz" – śledczy nie mają wystarczających dowodów.
Jaki jest bilans śledztwa? Dwóch pracowników warszawskich restauracji: menedżer Łukasz N. i jego znajomy kelner Konrad L., usłyszeli zarzuty dotyczące podsłuchów. Pierwszy związany z nagrywaniem i ujawnianiem nagrań. Drugi – tylko utrwalania rozmów.