W jedynym województwie, w którym rządzi PiS, w tej kadencji doszło do największego zwrotu akcji. Obecne władze udało się wybrać w zeszłym roku, po tym gdy poprzednią koalicję opuściło dwóch radnych PSL. Był to efekt skandalu z marszałkiem Mirosławem Karapytą.
Gdy przed czterema laty poparcie dla PO w kraju utrzymywało się powyżej 40 proc., PiS z podobnym wynikiem wygrywał wybory do sejmiku na Podkarpaciu. To jednak niewiele dało. Tak jak w pozostałych województwach władzę objęła koalicja PO-PSL, wsparta przez SLD.
PiS miał wtedy 15 radnych (dwóch mniej, niż wynosi samodzielna większość). Teraz obie partie mają w sondażach po około 30 proc., ale w regionie inaczej rozkłada się poparcie. W majowych eurowyborach na partię Jarosława Kaczyńskiego głosowało blisko 50 proc. wyborców. Blisko ?10-proc. poparcie miały zaś Polska Razem i Solidarna Polska, które teraz znajdą się na wspólnych listach prawicy.
Dlatego mało kto rozważa inny wariant niż umocnienie władzy PiS. Województwo jest podzielone na pięć dość małych okręgów (w największych wybranych zostanie ośmiu radnych), a to oznacza, że realny próg wyborczy będzie powyżej 12 proc. To tyle ile w 2010 r. miało SLD, które wprowadziło czterech radnych. Jeśli jego notowania się nie poprawią, to może się okazać, że lewica nie będzie mieć żadnych radnych.
Związany z SLD Tadeusz Ferenc (startuje z własnego komitetu) jest faworytem wyborów w stolicy regionu Rzeszowie. Jego rywalem jest poseł PiS Andrzej Szlachta.