W pierwszej turze wyborów prezydenckich 2012 r. otrzymał pan przeszło 9 proc. głosów, ale w drugiej poparł Hollande'a, co pogrążyło Sarkozy'ego. I oto teraz Sarkozy znów wraca do gry. Jest pan zaskoczony?
Francois Bayrou: Francuzi lubią stawiać na polityków z doświadczeniem, takich, których wady już znają. Tym bardziej że w naszych czasach wiek Sarkozy'ego, 60 lat, nie jest duży. Ale jest też druga prawidłowość. Polityka rządzi się prawami Darwina: dopóki nie pojawi się skuteczniejszy, młodszy samiec, ten, który wcześniej był górą, zachowuje inicjatywę.
Sarkozy ma szanse na powrót do Pałacu Elizejskiego? Większość Francuzów nie znosi jego charakteru.
Nie musi pan mnie do tego przekonywać: niewielu polityków miało takie starcia z nim, jak ja. Ale francuska polityka nie sprowadza się do osobowości. Tu chodzi o rozwiązanie zasadniczych problemów kraju. Wygra ten, kto przekona Francuzów, że jest w stanie stanąć na wysokości zadania. Na razie takiego polityka nie ma.
Francję czeka więc dalsze załamanie?