Kto może policzyć nieważne karty wyborcze?

PKW nie chce podać przyczyn nieważności głosów w wyborach samorządowych. Nie ma do nich dostępu.

Aktualizacja: 26.01.2015 06:45 Publikacja: 26.01.2015 00:00

Przewodniczący PKW Stefan Jaworski (z lewej) i sekretarz Kazimierz Czaplicki

Przewodniczący PKW Stefan Jaworski (z lewej) i sekretarz Kazimierz Czaplicki

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski

Taką odpowiedź na wniosek o udostępnienie informacji publicznej dostał Klub Jagielloński (KJ). Jak już informowaliśmy w „Rzeczpospolitej", stowarzyszenie walczy o wyjaśnienie wątpliwości, które narosły wokół wyborów samorządowych. Najpierw wymogło na poprzednich władzach PKW deklarację, że karty do głosowania będą przechowywane dłużej, niż przewiduje prawo.

Teraz walka toczy się o ponowne przeliczenie głosów, by ustalić, dlaczego tak drastycznie wzrosła liczba głosów nieważnych w wyborach do sejmików (z 12 do 18 proc.). Do 2011 r. kodeks wyborczy przewidywał podawanie przez komisje w protokołach, czy na nieważnej karcie nie wskazano żadnego kandydata, czy też postawiono więcej niż jeden krzyżyk.

Na tej podstawie Instytut Spraw Publicznych obliczył, że w poprzednich wyborach samorządowych w 2010 r. nieważne głosy to były przede wszystkim puste karty (72 proc. przypadków). O stworzenie podobnej statystyki po ostatnich wyborach walczy Klub Jagielloński. Nowelizacja kodeksu wyborczego sprawiła jednak, że nie ma danych, które istniały w poprzednich latach.

Stowarzyszenie dostało od Krajowego Biura Wyborczego informację o przyczynach głosów nieważnych w wyborach wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, bo nowelizacja z 2011 r. nie zlikwidowała obowiązku gromadzenia takich statystyk. Swoją odpowiedź wysłała też PKW, choć wniosek trafił jedynie do KBW, czyli urzędu, który zapewnia obsługę komisji.

„Ustalenie liczby głosów nieważnych oddanych w zeszłorocznych wyborach w szerszym zakresie niż wyżej podane wymagałoby ponownego ustalenia danych we wszystkich obwodach głosowania. Państwowa Komisja Wyborcza nie jest do tego uprawniona" – napisał przewodniczący PKW Wojciech Hermeliński.

Sędzia Hermeliński zauważa, że karty do głosowania są w depozycji poszczególnych miast i gmin, a zbadać je można tylko na wniosek odpowiednich organów w postępowaniu karnym. „PKW ani inne organy wyborcze nie są zatem upoważnione do wglądu w tę dokumentację" – konkluduje sędzia.

Piotr Trudnowski z KJ zapowiada jednak, że stowarzyszenie nadal będzie się domagać utworzenia takich statystyk. Skarga na bezczynność trafi najpierw do sądu administracyjnego, ale Trudnowski liczy, że swoją interpretację w tej sprawie wyda również Trybunał Konstytucyjny. – Zwracam uwagę na wątpliwość co do zgodności przepisów kodeksu wyborczego z art. 61 konstytucji, który zawiera definicję przyczyn utajnienia informacji publicznej – mówi.

Ten artykuł mówi, że ograniczenie prawa do informacji publicznej „może nastąpić wyłącznie ze względu na określone w ustawach ochronę wolności i praw innych osób i podmiotów gospodarczych oraz ochronę porządku publicznego, bezpieczeństwa lub ważnego interesu gospodarczego państwa".

Z Trudnowskim nie zgadzają się jednak konstytucjonaliści, z którymi rozmawialiśmy. – Moim zdaniem ten przepis nie powinien być tak restrykcyjnie stosowany i skoro są wątpliwości dotyczące wyborów, to PKW powinna mieć możliwość przeliczenia głosów. Ale skoro ustawa tego zabrania, to nie można jej łamać, powołując się na przepis konstytucji – mówi prof. Piotr Winczorek.

Wtóruje mu prof. Marek Chmaj. – Skoro PKW nie ma fizycznie tych głosów, to trudno, żeby jeszcze raz je liczyła i podawała takie informacje. Obowiązek podania informacji publicznej spoczywa na organie, który może ją udostępnić, a w tym wypadku tak nie jest – przekonuje.

Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!