Jak pan ocenia kampanię prezydencką?
Kazimierz Marcinkiewicz, były premier, były dyrektor w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju: Uważam ją za kuriozalną, sztuczną, tabloidalną i plastikową. Jest nudna i niejako nie na temat. Są w Polsce ważne sprawy, które powinny być poruszane właśnie w kampanii prezydenckiej z uwagi na kompetencje merytoryczne prezydenta – niewielkie, ale jednak dotyczące głowy państwa.
Jakie to sprawy?
Nie ma debaty nad tym, jaką demokracją Polska powinna być, w tym jak rozstrzygać spory pomiędzy rożnymi większościami i mniejszościami. Przecież właśnie to prowadzi do największych sporów ideowych nie tylko w Polsce (patrz: in vitro). Nie dyskutuje się, w jaki sposób tworzyć siłę polskich finansów i polskiego kapitału. Na to prezydent może wpływać chociażby przez prezesa NBP czy przez to, że mianuje część członków Rady Polityki Pieniężnej. W niepewnych czasach nie mamy debaty nad bezpieczeństwem, polityką zagraniczną czy nadzorem nad służbami panoszącymi się w naszym kraju. Natomiast poruszane przez kandydatów tematy gospodarcze albo znajdują się w kompetencjach innych części władzy (np. euro czy wiek emerytalny w rękach rządu i parlamentu), albo podnoszone są na poziomie populistycznym.