W sieci na profilu Zbigniewa Stonogi znalazły się akta, z którymi zapoznawał się jeden z adwokatów z grupy 15 osób, które miały zgodę na wgląd w akta i ich sfotografowanie. Wskazały go cechy charakterystyczne oraz... przepustka do prokuratury jaką widać na jednym ze zdjęć - dowiedziała się „Rzeczpospolita".

W jaki sposób prokuratorzy wytypowali tę osobę jako autora fotokopii?

Na zeskanowanych aktach zamieszczonych na Facebooku jest kilka cech charakterystycznych na nią wskazujących. - Ważne są elementy znajdujące się w kadrze, a więc na przykład biurko na którym rozłożono przygotowane do wykonania skanów akta, jego usytuowanie, i inne elementy po których można określić w jakim pokoju odbywało się zapoznawanie z materiałami – twierdzi nasz rozmówca. Jednak kluczowa była przepustka, jaką dostaje się wchodząc do prokuratury, położona na biurku – jaką widać na jednym ze skanów akt.

Prokuratura z policją zabezpieczyły komputery i inne materiały w domu Zbigniewa Stonogi - przedsiębiorcy, który na społecznościowym profilu udostępnił akta. Od wtorku ma za to postawione zarzuty za co grozi mu do dwóch lat. Od wczoraj akta nie są już publicznie dostępne. - Analizujemy zabezpieczone u podejrzanego materiały w tym dysk komputera ale to nie na nasz wniosek fotokopie zniknęły ze strony S. - zapewnia Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, która prowadzi śledztwo w tej sprawie. Jak tłumaczy, jako prokuratura musieliby wystąpić z pomocą prawną do USA (tam zarejestrowany jest serwer), a to trwa miesiącami. Mogła to zrobić każda osoba, której dane (zeznania, adresy) pojawiły się na Facebooku. - Nie wiemy kto - dodaje prok. Nowak.

Po wstępnej analizie, pierwsze tropy prokuratura już ma: jest pewna, że w sieci znalazły się akta, z którymi zapoznawał się jeden z adwokatów. -To na razie w żaden sposób nie przesądza o winie tej osoby, jednak trzeba sprawdzić w jaki sposób otrzymane do wglądu materiały trafiły osoby, która upowszechniła je w Internecie – mówi nasz informator z wymiaru sprawiedliwości.