Sprzątanie PO ośmiorniczkach

Jeśli chce być silną opozycją, musi zrobić porządki

Aktualizacja: 28.10.2015 07:46 Publikacja: 27.10.2015 19:09

Sprzątanie PO ośmiorniczkach

Foto: Fotorzepa/Jerzy Dudek

Walka o władzę w Platformie wybuchła zaledwie kilka godzin po ogłoszeniu wstępnych wyników wyborów. Wbrew pozorom jednak nie to było największym zaskoczeniem. Ponieważ wszyscy liderzy PO spodziewali się klęski, więc emocje między nimi kipiały nawet wcześniej, w ostatnim tygodniu kampanii. Bardziej zaskakujące było to, że hasło do ataku na premier Ewę Kopacz wydał Radek Sikorski, były szef MSZ i marszałek Sejmu.

– Procentowo przegraliśmy wybory samorządowe. Niestety, Bronek nie dał rady. A dziś mamy rezultat, który jest gorszy, niż można się było spodziewać – stwierdził, podkreślając, że są to trzecie z rzędu przegrane wybory. – Potrzebne jest Platformie nowe przywództwo. To, że partia była dowodzona jednoosobowo, oznacza także jednoosobową odpowiedzialność za wynik. Jestem przekonany, że Ewa Kopacz będzie wiedziała, co zrobić w takiej sytuacji – oświadczył.

Buntownicy podnoszą głowy

Szybko się okazało, że Sikorski nie jest sam. Dołączyła do niego europosłanka Elżbieta Łukacijewska („wielu ludzi ma pewnie za złe Donaldowi Tuskowi decyzję o postawieniu na Ewę Kopacz"), swoje dorzucili były europoseł Paweł Zalewski („To efekt skrętu w lewo Platformy. Mówiłem, że tak się to skończy") oraz wiceminister zdrowia Sławomir Neumann („Kampania była poprawna, ale bez błysku. Pytanie, czy stawianie wyłącznie na Ewę Kopacz nie było błędem").

Łukacijewską i Zalewskiego można bagatelizować – są na marginesie partii, w konflikcie z otoczeniem premier Ewy Kopacz. Bagatelizować można nawet Neumanna, bo to świeżo upieczony lider Platformy na Pomorzu, który po każdych wyborach pręży muskuły – atakował nawet Bronisława Komorowskiego po przegranej prezydenturze.

Ale Sikorskiego bagatelizować nie sposób. Od 2007 r. to jeden z czołowych polityków Platformy, wieloletni szef MSZ i marszałek Sejmu. Po tym, jak latem tego roku Kopacz zmusiła go do rezygnacji ze stanowiska marszałka Sejmu, wycofał się z wyborów, sugerując, że polityka partyjna w Polsce sięgnęła parszywego poziomu, więc szuka sobie pracy za granicą.

W partii zauważono jednak obecność Sikorskiego na regionalnym wieczorze wyborczym w Bydgoszczy i jego atak na Kopacz. W wywiadzie dla wtorkowej „Rzeczpospolitej" wyartykułował to wprost wicepremier Tomasz Siemoniak: – Takie wypowiedzi są odbierane jako sondowanie przez Sikorskiego swej kandydatury. Jeśli aspiruje do stanowiska szefa PO, to ta wypowiedź była niewłaściwa.

Kto przeciw Kopacz

Teoretycznie Sikorski ma atuty. Jest politykiem sprawnym, do kości antypisowskim, ma dużą wiedzę o państwie i dobre notowania za granicą. W dodatku jest w tej chwili jedynym czynnym politykiem Platformy, który ma mandat partyjnych dołów – w prawyborach prezydenckich w 2010 r. zagłosował za nim co trzeci członek Platformy.

W PO nie ma już Komorowskiego, który owe prawybory wygrał. Nie ma także dwóch innych polityków, którzy przeszli weryfikację w głosowaniu działaczy PO – Donalda Tuska i Jarosława Gowina, którzy rywalizowali w wyborach na szefa partii w połowie 2013 r.

W kierownictwie partii natarcie Sikorskiego na Kopacz zostało odebrane bardzo źle. Wszak przemożna część problemów, z którymi boryka się dziś PO, to efekt afery taśmowej, w której Sikorski odegrał pierwsze skrzypce. Został kilkakrotnie nagrany, podczas jednej z kolacji to on zamówił drogie ośmiorniczki, które stały się symbolem afery.

Przyjaciel i adwokat Sikorskiego Roman Giertych robi co może, by dowieść, że za nagraniami stoi PiS, bo to miałoby rozgrzeszyć nagranych polityków PO. Na razie jednak sukcesu nie osiągnął i Sikorski wciąż jest twarzą afery taśmowej – a dziś Platforma takie twarze chce ukryć. Sam Sikorski zasugerował w TVP, że nie będzie się starał o szefostwo Platformy.

– Żegnam się z polityką. Przechodzę do głębokiej rezerwy na wiele, wiele lat – zapewnił. Stronnicy Kopacz nie czują żalu. – Niech on idzie do Lidla po te ośmiorniczki – wypaliła wczoraj wiceszefowa PO Hanna Gronkiewicz-Waltz.

W partyjnych spekulacjach pojawia się także jej nazwisko. Problem polega na tym, że prezydent Warszawy jest skupiona na stołecznych sprawach i kompletnie nie interesuje jej polityka partyjna, w dodatku nie jest posłanką, podczas gdy Platforma potrzebuje lidera w Sejmie. Część polityków PO widzi jednak w Gronkiewicz-Waltz przewodniczącą przejściową, która miałaby w ciągu kilku–kilkunastu miesięcy ustabilizować sytuację w partii.

– Czasem w organizacji partyjnej jest tak, że wyścig o władzę jest bardzo wyrównany i wówczas trzeba sięgnąć po zupełnie innego kandydata, żeby zapobiec wojnie wewnętrznej – przekonuje nas jeden z najważniejszych polityków PO, który życzliwie odnosi się do pomysłu postawienia na Gronkiewicz-Waltz.

Czasowy wybór Gronkiewicz nie zamknie kwestii przywództwa w partii, da jednak więcej czasu na zbudowanie pozycji politykom, którzy rozważają start w wewnętrznych wyborach.

Problemy Schetyny

Największym konkurentem Kopacz w partii był w ostatnich miesiącach Grzegorz Schetyna. Polityk przez lata marginalizowany przez Donalda Tuska odetchnął po jego wyjeździe do Brukseli. Dziś, gdy nominowanej przez Tuska szefowej PO powinęła się noga, tylko czeka, by stanąć do walki o władzę w partii.

Ale Schetyna dziś i Schetyna sprzed dekady, gdy pod rękę z Tuskiem rządził Platformą, to zupełnie inni politycy. Pozycja Schetyny w partyjnych strukturach jest znacznie słabsza, a poparcie wśród szeregowych członków trudne do przewidzenia. W ostatnich dniach kampanii bardzo źle zostały przyjęte jego wypowiedzi krytykujące kampanię Platformy, a więc pośrednio Kopacz. Pojawiają się nawet plotki, że wrogowie Schetyny na czele z Tuskiem będą próbowali go usunąć z partii.

Siemoniak, dawny kompan i sojusznik, tak punktuje Schetynę: – Nikt nie jest w stanie ocenić, czy ma szanse na wygraną. Przypominam, że kiedy kandydował do zarządu krajowego w grudniu 2013, przegrał.

Te słowa to nie przypadek. Sam Siemoniak także wymieniany jest w gronie możliwych następców Ewy Kopacz. Ma dobre notowania u Tuska, co jest nie bez znaczenia, bo dawny lider PO szuka kandydata, który zablokuje wybór Schetyny.

Na razie wicepremier wysyła do partyjnych dołów sygnał swej lojalności – stwierdził, że rozważy start, tylko jeśli Kopacz się wycofa.

Na rozwój wypadków czeka minister ds. europejskich Rafał Trzaskowski, także dobrze notowany u Tuska i także wymieniany wśród kandydatów do szefostwa PO. Obaj mają szansę na wygraną, jeśli przewodnim hasłem zmiany władz PO stanie się „odmłodzenie", a taką linię podpowiadają partyjni spece od wizerunku.

Siemoniak ma 48 lat, Trzaskowski zaś – 43 lata. Każdy z nich do wygranej potrzebuje jednak zdecydowanego poparcia Tuska, bo nie mają zaplecza w partii. To kolejny dowód na to, że choć hegemon Platformy wyjechał do Brukseli, to w rozpoczynającej się rozgrywce o władzę nad partią wciąż ma najwięcej do powiedzenia.

Walka o władzę w Platformie wybuchła zaledwie kilka godzin po ogłoszeniu wstępnych wyników wyborów. Wbrew pozorom jednak nie to było największym zaskoczeniem. Ponieważ wszyscy liderzy PO spodziewali się klęski, więc emocje między nimi kipiały nawet wcześniej, w ostatnim tygodniu kampanii. Bardziej zaskakujące było to, że hasło do ataku na premier Ewę Kopacz wydał Radek Sikorski, były szef MSZ i marszałek Sejmu.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać