1 marca mija szósta rocznica śmierci Jolanty Brzeskiej. Śledztwo w sprawie jej zabójstwa nadal się toczy w gdańskiej Prokuraturze Regionalnej i dotąd nikt nie usłyszał zarzutów.
Jolanta Brzeska, działaczka społeczna, żarliwa obrończyni lokatorów eksmitowanych przez kamieniczników. Pomagała ludziom, którym groziła eksmisja. Sama też walczyła o prawo do swojego mieszkania przy ul. Nabielaka, w kamienicy, którą przejął znany kamienicznik Marek M.
Spalone zwłoki kobiety znaleziono sześć lat temu w Lesie Kabackim. Ciało jeszcze się tliło, kiedy znalazł je przypadkowy przechodzień. Brzeska leżała twarzą do ziemi: ręce miała zgięte, wyprostowane nogi.
Na miejscu zbrodni policjanci, znaleźli kilka drobiazgów, dokumentów nie było. Pierwszą wersję, jaką przyjęto w tej sprawie, to samopodpalenie, bo jak wykazała sekcja zwłok, kobieta nie miała obrażeń, które wskazywałyby, że została pobita albo zabita, a potem podpalona.
Śledczy uznali, ze ofiara sama musiała polać się benzyną i podpalić. W tę wersję od początku nie wierzyli działacze lokatorscy, którzy twierdzili, że Jolanta Brzeska została zamordowana, a wcześniej była wielokrotnie nękana przez nowych właścicieli budynku, gdzie mieszkała.