Reklama

Bruksela nie pomoże pokonać PiS

Podobnego spektaklu w Brukseli nie widziano. Od wielu tygodni na forum Unii trwa festiwal ataków przywódców polskiej opozycji na rząd Morawieckiego, jeden wielki apel, aby europejska centrala w żadnym wypadku nie stosowała wobec Polski taryfy ulgowej w sporze o praworządność.

Aktualizacja: 21.06.2018 06:14 Publikacja: 19.06.2018 21:42

Bruksela nie pomoże pokonać PiS

Foto: AFP

– Oczekiwałbym od komisarza Unii, czyli człowieka odpowiedzialnego za przestrzeganie traktatu (...) twardej i nieugiętej postawy. Tego wymaga polska racja stanu i całej Unii – mówił we wtorek w „Rzeczpospolitej" Ryszard Petru.

– Komisja nie może zrobić ani kroku w tył (...). Pozostaje do wyboru albo opcja zerowa i powrót do stanu prawnego z 2015 roku, albo brak realnych negocjacji – wtórował kilka dni wcześniej w naszej gazecie Grzegorz Schetyna.

Przeciwni PiS nie ukrywają, że liczą na zamrożenie przez Brukselę funduszy dla Polski skoro bardziej radykalna kara, pozbawienie naszego kraju prawa głosu w Radzie UE, z powodu sprzeciwu Węgier, nie jest realna.

To prawda: do tej pory żaden kraj Unii nie był objęty procedurą z artykułu 7. traktatu. Zdarzało się jednak, że Bruksela zarzucała krajom członkowskim łamanie podstawowych wartości europejskich, np. gdy na początku tego wieku do władzy po raz pierwszy doszła skrajna prawica w Austrii czy kiedy kilka lat później Victor Orbán zaczął program przebudowy państwa. A mimo to rządy tych krajów mogły liczyć, jeśli nie na solidarność opozycji, to przynajmniej powstrzymanie się przez nią od otwartych oskarżeń na europejskim forum.

Podobnie było, gdy kraje członkowskie ścierały się z Brukselą w innych niż praworządność obszarach integracji. Aleksis Cipras nie musiał się więc obawiać ataków swoich krajowych oponentów, gdy starał się uratować Grecję przed bankructwem i wynegocjować z Unią możliwie łagodne warunki pomocy. Podobnie brytyjska Partia Pracy nie uciekała się do radykalnej krytyki w Brukseli Davida Camerona, gdy ten chciał wydrzeć lepsze warunki członkostwa i rzutem na taśmę uniknąć porażki referendum o brexicie. Francuska opozycja nie atakowała własnego rządu, gdy ten permanentnie łamał reguły budżetowe unii walutowej. Podobnie jak i dziś włoska Partia Demokratyczna nie zachęca Jeana-Claude'a Junckera i Donalda Tuska do ukarania nowego, populistycznego włoskiego rządu za zapowiedź pogwałcenia podstawowych unijnych regulacji dotyczących migracji i unii walutowej.

Reklama
Reklama

Polska opozycja doszła jednak do wniosku, że Unia jest jej najlepszym sojusznikiem przed nadchodzącym wyborami samorządowymi, parlamentarnymi i prezydenckimi. Liczy, że wizerunek jedynej siły, która utrzyma kraj w zjednoczonej Europie, zapewni jej powrót do władzy. Na to jednak nie wskazują na razie sondaże. Ten ostatni CBOS daje już niemal trzykrotną przewagę PiS nad PO. Wielu wyborców najwyraźniej podejrzewa, że atakując kraj w Brukseli, opozycja przedkłada interes partyjnych nad rację polskiego państwa.

Ale także nasz najważniejszy sojusznik we Wspólnocie, Niemcy, stara się zapobiec otwartej konfrontacji między Warszawą a Brukselą. Berlin uważa, że lepiej polubownie zakończyć spór z polskimi władzami, aby uratować sukces poszerzenia Unii w 2004 r., choć nie za cenę łamania podstawowych zasad funkcjonowania zjednoczonej Europy.

Strategia opozycji jest jednak nieskuteczna także z powodu kryzysu, w jakim znalazła się sama Unia. Od Austrii po Włochy, w całej Europie wyborcy sygnalizują nieufność do Brukseli. Stała się ona odległym ośrodkiem władzy, który nie ma prawa rozstrzygać o tak wrażliwych sprawach, jak wydatki budżetowe czy polityka migracji.

Także w Polsce czasy, kiedy Komisja Europejska była postrzegana jako nauczyciel karcący niesfornego ucznia, minęły.

Od wyborów w 2015 r. PiS popełnił wiele fundamentalnych błędów w polityce europejskiej, w szczególności jeśli chodzi o praworządność. Wpadł w pułapkę artykułu 7, której uniknęły inne kraje Europy Środkowej. Ale rozwiązanie tego konfliktu jest dziś możliwe tylko na zasadach partnerskich, gdy wszyscy pójdą na ustępstwa i pozwolą drugiej stronie uratować twarz.

Opozycja musi więc szukać innego niż kara Brukseli sposobu na wygranie wyborów. Pójść śladem Emmanuela Macrona, który zrozumiał, że zdobędzie Pałac Elizejski, obiecując jak Marine Le Pen odbudowę wielkości Francji, tylko zupełnie innymi metodami. Problem w tym, że w polskiej opozycji Macrona na razie brak.

Wydarzenia
Poznaliśmy nazwiska laureatów konkursu T-Mobile Voice Impact Award!
Wydarzenia
Totalizator Sportowy ma już 70 lat i nie zwalnia tempa
Polityka
Andrij Parubij: Nie wierzę w umowy z Władimirem Putinem
Materiał Promocyjny
Ubezpieczenie domu szyte na miarę – co warto do niego dodać?
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Materiał Promocyjny
Nadciąga wielka zmiana dla branży tekstylnej. Dla rynku to też szansa
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama