Przez lata hipotetycznym zagrożeniem podczas testów systemu była Korea Północna. W styczniu tarcza, której filarami są bazy wyrzutni na Alasce i w Kalifornii, po raz pierwszy skierowana będzie na „atak” ze strony Iranu.
Jak podkreślają amerykańscy eksperci, próba tarczy ma niewiele wspólnego z przeprowadzonym w zeszłym tygodniu przez Teheran testem udoskonalonej wersji rakiety Sadżil 2.
Jej zasięg jest zdecydowanie za mały, by mogła zagrozić Stanom Zjednoczonym. Pentagonowi chodzi raczej o przygotowanie się na wypadek, gdyby w przyszłości Teheran wszedł w posiadanie rakiet dalekiego zasięgu.
Jak pisze tygodnik „Time”, choć rząd Obamy zmienił plany rozbudowy tarczy w Europie, stwierdzając, że irański program rakietowy nie jest tak zaawansowany, jak wcześniej uważano, test może świadczyć o chęci zabezpieczenia się na wypadek, gdyby prawda okazała się inna.
Wczoraj głównodowodzący armii USA admirał Mike Mullen stwierdził, że choć użycie siły miałoby „ograniczoną skuteczność” jako sposób na powstrzymanie irańskiego programu nuklearnego, to Pentagon nie może takiej opcji wykluczyć.