Sądy w Grodnie skazały trzech działaczy Związku Polaków na Białorusi na pięciodniowe areszty, a prezes organizacji Andżelikę Borys ukarano wysoką grzywną. W Wołożynie, gdzie rozpoczął się proces sądowy mający rozstrzygnąć los Domu Polskiego w Iwieńcu, milicja poturbowała polonijną dziennikarkę, oskarżając ją o potrącenie milicjanta.
[srodtytul] Kordony na szosie[/srodtytul]
Żeby dotrzeć z Grodna do Wołożyna (obwód miński), trzeba było się wykazać nie lada pomysłowością i znajomością terenu. Musiałem pokonać dodatkowo ok. 100 kilometrów samochodem, żeby ominąć większość patroli milicyjnych wyłapujących na trasie Grodno – Mińsk auta wiozące działaczy nieuznawanego przez Mińsk ZPB do sądu. Sędziowie mają prawnie umocować wcześniejszą decyzję władz o zajęciu przez milicję i przekazaniu posłusznemu wobec Mińska kierownictwu polskiej organizacji Domu Polskiego w Iwieńcu.
Z setek Polaków jadących z Grodzieńszczyzny do Wołożyna, by wykazać solidarność z dyrektor zajętego siłą Domu Polskiego, ta sztuka udała się zaledwie około 30 osobom. I tak musiały one iść pod gmach sądu pieszo, gdyż samochody, którymi jechały, zatrzymywano na rogatkach miasta. Nie udało się dotrzeć na miejsce niemal nikomu z kierownictwa Związku Polaków Andżeliki Borys. Samą panią prezes wysadzono z samochodu i doprowadzono do sądu w Grodnie. Podobnie jak zatrzymani wcześniej jej najbliżsi współpracownicy – prezes Rady Naczelnej ZPB Andrzej Poczobut, wiceprezes ZPB Mieczysław Jaśkiewicz i rzecznik organizacji Igor Bancer – została oskarżona o aktywny udział w nielegalnej demonstracji, do której doszło w Grodnie w zeszłym tygodniu, w 70. rocznicę pierwszych deportacji Polaków do łagrów stalinowskich.
Wszyscy trzej współpracownicy Borys zostali skazani na pięciodniowe kary aresztu. Sama pani prezes ma zaś zapłacić grzywnę w wysokości miliona pięćdziesięciu tysięcy rubli białoruskich (ok. 1000 złotych), co jest równowartością dwóch średnich pensji.