O poszukiwaniu listy poinformowała „Gazeta Wyborcza”. Według dziennika władze Rosji zleciły Federalnej Służbie Bezpieczeństwa odnalezienie w archiwach, które odziedziczyła po NKWD/KGB, tak zwanej białoruskiej listy katyńskiej. Czyli spisu Polaków (prawdopodobnie około 4 tys. osób) wziętych do niewoli lub aresztowanych w 1939 roku, a następnie zamordowanych z rozkazu Stalina w 1940 roku przez sowiecką tajną policję na Białorusi.
Jeżeli uda się „odnaleźć” dokument – Rosjanie od lat twierdzą, że lista zaginęła, ale część obserwatorów uważa, że to nieprawda – Władimir Putin ma go wręczyć Donaldowi Tuskowi. Miałoby to nastąpić 7 kwietnia w Katyniu, podczas uroczystości 70. rocznicy sowieckiej zbrodni.
– Nic na ten temat nie słyszałem. Podjęcie rzetelnych poszukiwań listy białoruskiej jest jednak niezbędne, dlatego – oczywiście jeżeli to prawda – pozytywnie oceniam inicjatywę Władimira Putina – powiedział „Rz” Aleksander Gurianow, szef polskiej sekcji rosyjskiej organizacji Memoriał, która zajmuje się badaniem zbrodni komunistycznych. – Mam nadzieję, że poszukiwania zostaną przeprowadzone uczciwie i solidnie – dodał. Według niego lista białoruska może się znajdować w Moskwie. W centralnym archiwum FSB lub w archiwum prezydenckim.
– Gdyby rzeczywiście Rosjanie przekazali nam spis ofiar, byłby to wyjątkowo ważny gest – mówi „Rz” Andrzej Przewoźnik, sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. – Jest to niewyjaśniona część zbrodni katyńskiej. Tysiące Polaków czekają na jakąkolwiek pewną wiadomość o losie swoich ojców.
Jest wysoce prawdopodobne, że Polacy, których po 1939 roku wywieziono na sowiecką Białoruś, zostali zamordowani w siedzibie NKWD w Mińsku, a następnie pogrzebani w masowych mogiłach w Kuropatach. To jednak tylko hipoteza, która nigdy nie została potwierdzona. Nie wiadomo również, ilu dokładnie Polaków zamordowano, nieznane są także ich nazwiska.