Kwaśniewski jest już przeszłością

To będzie rok nękania rządu przez Prawo i Sprawiedliwość – uważa politolog Robert Alberski

Publikacja: 06.01.2013 08:00

Kwaśniewski jest już przeszłością

Foto: Fotorzepa, Piotr Guzik PG Piotr Guzik

Spory ruch zrobił się ostatnio na scenie politycznej. PSL kokietuje prawicę pozaparlamentarną, Ruch Palikota stawia na partię Kwaśniewskiego. Czy coś z tego wyniknie?

Robert Alberski, politolog z Uniwersytetu Wrocławskiego:

To jest próba rozpoczęcia nowego roku od inicjatyw politycznych. Tym bardziej że PiS już zapowiedziało zgłoszenie konstruktywnego wotum nieufności dla rządu Donalda Tuska i teraz inne partie nie chcą dać się zepchnąć w cień. Poza tym wszyscy przymierzają się już do wyborów, bo później nie będzie na to czasu. Kalendarz tak się niefortunnie ułożył, że w ciągu 16 miesięcy będziemy mieli cztery elekcje. Czyli jak zaczniemy kampanię wyborczą do europarlamentu, to ona będzie trwała aż do wyborów parlamentarnych. Na żadne działania strategiczne czasu nie będzie. Dlatego obecne inicjatywy traktuję w kategorii balonów próbnych – czy mogą chwycić czy nie. Nie sądzę, by były to rozwiązania definitywne.

PiS rzeczywiście zaczęło swój rok od wysokiego C, czyli wotum nieufności dla rządu. Ale jest to inicjatywa skazana na porażkę. Warto robić coś takiego?

Warto, bo nie chodzi o wynik głosowania, tylko o zepchnięcie rządu do defensywy na samym początku roku. Wniosek o konstruktywne wotum będzie debatą o pryncypiach. A ponieważ PiS już dosyć długo nad nim pracuje, to sądzę, że będzie to wielki akt oskarżenia rządu. Scenariusz jest zapewne następujący: na rząd spadnie cała masa oskarżeń i będzie musiał się bronić, a to od razu ustawi go na gorszej pozycji. A że nastroje społeczne nie są dla rządu korzystne, bo opłaty idą w górę, a gospodarka mocno wyhamowuje, to wszystko to razem ma umożliwić PiS przejęcie inicjatywy i być może powrót do sytuacji z jesieni, kiedy sondaże PO i PiS się zrównały. I gdyby taki stan utrzymał się do 2014 roku, to konfrontacja wyborcza będzie ciekawa.

A jest możliwe utrzymanie tej równowagi tak długo? Jesienią było to zjawisko krótkotrwałe.

PiS samo sobie strzeliło gola pod wpływem informacji o trotylu we wraku tupolewa. Jarosław Kaczyński natychmiast przerzucił się na retorykę smoleńską, a wszystkie argumenty merytoryczne poszły w odstawkę. Myślę, że w tym roku partia Jarosława Kaczyńskiego będzie starała się umiejętnie grać na obu fortepianach. W kwietniu, w rocznicę katastrofy smoleńskiej, zapewne będzie się zwracała do elektoratu smoleńskiego, a potem ponownie wróci do argumentów merytorycznych. Sądzę, że ten rok będzie rokiem nękania rządu przez PiS.

Jaka powinna być odpowiedź PO?

Platforma traci, gdy daje się spychać do narożnika. Gdy jest aktywna i ma pomysły, to ma też dobre efekty. Dziś pomysłem jest rozpoczęcie dyskusji o wprowadzaniu Polski do strefy euro. To da rządowi możliwość promowania nowej wizji i pokazania kolejnego strategicznego celu do osiągnięcia.

Przyjęcie euro wymaga zmiany konstytucji, a nie ma w Sejmie większości, która by to zrobiła.

Nie ma pośpiechu. Ekonomiści mówią, że przed rokiem 2017 i tak nie ma co marzyć o przyjęciu wspólnej waluty. Walka idzie więc o to, żeby stworzyć sobie szansę na większość konstytucyjną w następnym parlamencie.

Wyobraża pan sobie kampanię wyborczą pod hasłem: głosujcie na nas, to wprowadzimy Polskę do strefy euro?

To całkiem możliwe. Podobnie jak kampania drugiej strony – głosujcie na nas, to was ochronimy przed złem, jakim jest strefa euro. Kto wie, czy to nie będzie motyw przewodni następnych wyborów parlamentarnych. W 2001 roku lewica, promując Unię Europejską, doszła do władzy, a przy okazji wypromowała się też LPR jako gorący przeciwnik naszej akcesji.

Przy obecnej niechęci do euro dla PO byłaby to ryzykowna strategia.

Nastroje społeczne się zmieniają. Był taki czas, gdy Polacy byli bardziej za euro, teraz są bardziej przeciw, bo słyszą, że strefa euro przeżywa kryzys, dlatego nie ma się tam co pchać. Wiele będzie zależało od tego, czy strefa euro się pozbiera. Ale premier wyraźnie stawia na tę kartę.

W jakiej kondycji PO przejdzie przez ten rok? Czy podziały, o których się dużo mówiło w poprzednim roku, dadzą o sobie znać?

Platforma nie ma żadnego interesu, żeby się dzielić. Oni czują, że poparcie dla nich stopniowo się zmniejsza. Nawet jeżeli te różnice są, to jest trochę za wcześnie, żeby je eksponować. Gdyby doszło do tąpnięcia w eurowyborach, to rozliczenia są możliwe. Ale nie wcześniej. Presja opozycji również ich konsoliduje, bo trzeba bronić rząd przed wotum nieufności i w takiej sytuacji trudno się dzielić.

Za to jest klimat do zaostrzania języka debaty, który mobilizuje żelazne elektoraty, ale zniechęca umiarkowanych wyborców.

Duże partie i tak preferują strategię utwardzania żelaznych elektoratów. Docieranie do niezdecydowanych wyborców jest dla nich ryzykowne, bo mogą przy tej okazji zrazić do siebie już przekonanych. Zwłaszcza dla PO utrzymywanie swoich wiernych wyborców jest sytuacją bezpieczną, bo jeżeli utrzyma 30-procentowe poparcie, to PiS w najlepszym przypadku wyciągnie tyle samo. A nawet jeżeli wygra jednym, dwoma punktami, to nadal PO będzie miała nad nim przewagę, bo dysponuje chętnymi do koalicji, których PiS nie ma.

A przy okazji zniechęca się ludzi do uczestnictwa w wyborach.

To prawda. Przypuszczam, że wielu wyborców nie widzi dziś dla siebie partii, na którą chcieliby oddać głos.  Ale oni raczej będą otwarci na nowe pomysły, nowe inicjatywy. Świetnie wykorzystał to Janusz Palikot w 2011 r. Efekt nowości zadziałał i jego partia weszła do Sejmu. Z kolei ugrupowania, które powstały z PiS, w ogóle do siebie ludzi nie przekonały, bo żadną nowością nie były.

Porozumienie PSL z PJN będzie miało urok nowości?

Nie sądzę. To jest powtórzenie pomysłu PSL z wyborów samorządowych, kiedy ludowcy zblokowali listy z PO i dzięki temu obie partie wzajemnie się uzupełniły. Z tą inicjatywą jest podobnie, bo PSL brakuje wyrazistych postaci, które mogłyby pociągnąć miejskie listy w wyborach do europarlamentu. A PJN ma parę gwiazd politycznych, za to brak im ludzi w terenie. Obie partie niewiele ryzykują, a mogą zyskać.

A czy dojdzie do porozumienia na lewicy?

W tej sprawie jestem sceptyczny. Lewica jest skłócona. Nie widać u SLD chęci do porozumienia. Aparat SLD-owski czuje się na tyle mocny, że traktuje koalicjantów jako odbierających dobre miejsca na listach, a nic niewnoszących. Może przy eurowyborach powstanie taktyczny sojusz, bo w tym wypadku rozpraszanie głosów się nie opłaca, ale pomysłu na nową partię tam nie widzę. Tym bardziej że ewentualny patron tej inicjatywy Aleksander Kwaśniewski to nie jest dziś ta sama marka jak wówczas, gdy kończył prezydenturę.  Kwaśniewski jest już przeszłością polskiej polityki.

Spory ruch zrobił się ostatnio na scenie politycznej. PSL kokietuje prawicę pozaparlamentarną, Ruch Palikota stawia na partię Kwaśniewskiego. Czy coś z tego wyniknie?

Robert Alberski, politolog z Uniwersytetu Wrocławskiego:

Pozostało 97% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!