Konsorcjum firm amerykańskiej Titan i włoskiej Micoperi obiecało zakończyć tę operację do września. — To jedyny taki projekt na świecie, nigdy wcześniej nie zrealizowany. Wszystko zrobiono w tym samym czasie — opracowano koncepcję i przygotowano środki inżynieryjne — wyjaśnił Franco Porcellacchia, wiceprezes biura podróży Costa i szef projektu uratowania statku, podjętego w maju 2012, pięć miesięcy po katastrofie.
Podczas przygotowań na wyspie Giglio do uczczenia smutnej rocznicy, w porcie nie było chwili przerwy w działaniach Titan Micoperi i dziesiątków kooperantów. W portowych barach po zakończonym dniu pracy można spotkać wielu Włochów, Amerykanów, ale także Skandynawów, Holendrów, przyjezdnych z RPA. Często to bardzo młodzi ludzie, którzy reprezentują ponad 100 różnych zawodów: spawaczy, geologów, inżynierów, nurków czy robotników od konstrukcji statków.
- Mamy do dyspozycji ludzi 20 narodowości, ściągnęliśmy największe talenty w każdej dziedzinie — podkreśla Porcellacchia.
- Ja jestem specjalistą od gigantycznych dźwigów. Pracowałem w wielu miejscach na świecie. Tu jestem przez 3 miesiące, potem urlop i wracam znowu — wyjaśnia Vittorio Pitzalis z Sardynii.
David, 34-letni Belg, jest geniuszem od technologii informacji. Kiedy statek zostanie postawiony pionowo, on wraz z kilkoma innymi będzie nadzorować programy komputerowe operacji zwodowania „Concordii", co jest ogromnym przedsięwzięciem. — To trudno sobie wyobrazić. Do systemu trzeba wprowadzić wiele tysięcy parametrów — tłumaczy.