– Nie tylko spotykali się z talibami, ale dawali im pieniądze – mówi nieoficjalnie przedstawiciel afgańskiego rządu. Irlandczyk Michael Semple, zastępca szefa unijnej misji w Afganistanie, i Brytyjczyk Marvin Patterson z ONZ, którzy od wielu lat pracują w Afganistanie, mają do czwartku opuścić kraj. Władze w Kabulu stwierdziły, że obaj stanowią „zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego”. W związku z tą aferą zatrzymanych zostało także 50 Afgańczyków.
Do spotkania z talibami miało dojść w miejscowości Musa Kala leżącej w niespokojnej prowincji Helmand na południu kraju. Miasto dwa tygodnie temu zostało odbite z rąk talibów przez wojska NATO. Ale poza miastem talibowie są nadal niezwykle silni, a Helmand to zagłębie upraw maku, z którego wytwarzana jest większość światowej produkcji heroiny. Dzięki dochodom z handlu narkotykami talibowie stale wzmacniają swą armię.
ONZ przyznaje, że Brytyjczyk i Irlandczyk byli niedawno w Musa Kala, aby spotkać się z lokalną starszyzną i przywódcami, którzy nie są zdecydowani, czy poprzeć władze w Kabulu czy talibów. – Z talibami nie rozmawiamy i kropka – zapewnił rzecznik ONZ Aleem Siddique.
Narody Zjednoczone i Unia Europejska uważają, że doszło do nieporozumienia, i prowadzą negocjacje z afgańskim rządem. – Mamy nadzieję, że sprawa zostanie szybko wyjaśniona – powiedziała Cristina Gallach, rzeczniczka Javiera Solany, szefa unijnej dyplomacji. Amerykańska inwazja w 2001 roku poważnie osłabiła reżim talibów, ale później ekstremiści przystąpili do kontrofensywy. Na ich korzyść działały słaba początkowo obecność zachodnich wojsk w Afganistanie, niespełnione obietnice dotyczące odbudowy kraju oraz korupcja lokalnych władz. Islamscy fanatycy zaczęli odzyskiwać sympatię mieszkańców.
Władze w Kabulu publicznie zapewniają, że nigdy nie będą z nimi negocjować. Z Afganistanu dociera jednak wiele informacji o zakulisowych rozmowach prowadzonych przez rządowych emisariuszy. Oficjalnie rozmowy wykluczają też zachodnie rządy, które wysłały do Afganistanu 40 tysięcy żołnierzy. Prywatnie politycy przyznają jednak, że negocjacje z poszczególnymi przywódcami to dobra taktyka, by doprowadzić do rozłamu wśród ekstremistów. Dwa tygodnie temu brytyjski premier Gordon Brown stwierdził, że gdyby talibowie wyrzekli się przemocy, mogliby wejść do afgańskiego rządu. Dziennik „Daily Telegraph” napisał wczoraj, że agenci wywiadu MI6 prowadzili w lecie tajne rozmowy z talibami, próbując ich nakłonić do złożenia broni.