– Wielka płyta jeszcze nie umarła. Oczywiście mieszkania w takich blokach są tańsze od mieszkań w nowoczesnych budynkach wzniesionych obok przez deweloperów czy w solidnych kamienicach. Nie znaczy to jednak, że na mieszkania w wielkiej płycie brakuje amatorów. Wręcz przeciwnie. Jednych nabywców kusi niższa cena, a innych dobra lokalizacja – mówi Tomasz Lebiedź z agencji pośrednictwa Lebiedz Consulting.
Wiele osiedli wzniesionych w tej technologii to całkiem przyjemne miejsca z dobrym położeniem i infrastrukturą.
– Weźmy na przykład Gocław. Niby bloki są wielkie, ale w odróżnieniu od nowych osiedli, nie stoją jeden tuż obok drugiego. Pomiędzy nimi są duże place zabaw dla dzieci, a w pobliżu mamy kompletną infrastrukturę ze szkołami, przedszkolami, sklepami, bankami, aptekami, przychodniami lekarskimi i innymi usługami. Osiedle ma też dość dobrą komunikację z resztą miasta. Wszelkie pogłoski o śmierci wielkiej płyty są na razie cokolwiek przesadzone – mówi Tomasz Lebiedź.
Leszek Baranowski, dyrektor biura w agencji Bracia Strzelczyk, ma podobne obserwacje.
– Nie można powiedzieć, że mieszkania w wielkiej płycie gwałtownie tanieją. Widać natomiast większą elastyczność właścicieli mieszkań zbudowanych w tej technologii przy negocjacjach cenowych z potencjalnym nabywcą. Obniżają też wysokie ceny wywoławcze właściciele lokali większych, ponadsześćdziesięciometrowych – mówi Leszek Baranowski.