W czwartek polskie media obiegła wypowiedź Mulla dla agencji Reuters, w której nazwał polskie oczekiwania pomocy w modernizacji naszej armii w zamian za zgodę na lokalizację tarczy w Polsce “wielkimi marzeniami”. W piątek Mull wyjaśnił podczas telekonferencji z udziałem polskich dziennikarzy w Waszyngtonie, że jego słowa zostały błędnie zrozumiane. – Polska ma uzasadnione i znaczące potrzeby modernizacyjne. Traktujemy je poważnie. Każdy kraj jest odpowiedzialny za własny budżet wojskowy i własne potrzeby obronne. Ale jesteśmy gotowi pomóc Polsce w modernizacji. Nie tylko w najbliższym tygodniu czy miesiącu, ale w dłuższej perspektywie – powiedział Mull, pełniący funkcję zastępcy sekretarza stanu.
Na pytanie “Rz”, czy zaproponowana przez administrację w przyszłorocznym budżecie obronnym USA pomoc dla Polski w wysokości 47 milionów dol. (w tym 20 mln jako pomoc dodatkowa, zakwestionowana ostatnio przez Kongres) stanowi główną część amerykańskiej oferty dla naszego kraju, Mull odparł przecząco.
– To nie jest wcale produkt końcowy. To tylko pieniądze, które chcemy wyłożyć na początek. Naszym zamiarem jest, by Polska znajdowała się w światowej czołówce odbiorców amerykańskiej pomocy przez wiele lat – powiedział Mull, zaprzeczając, jakoby atmosfera amerykańsko-polskich negocjacji znacząco się w ostatnich miesiącach popsuła.
Mull przyznał, że znalezienie pieniędzy jest “pewnym wyzwaniem”, ale dodał, iż najpierw trzeba dokładnie określić, jakie konkretnie są zagrożenia dla Polski.
– Dopiero gdy to ustalimy, przyjrzymy się, ile pieniędzy znajduje się w polskim budżecie, ile można zdobyć poprzez różnego rodzaju finansowanie, a ile możemy dać my sami i co należy kupić. To długi i skomplikowany proces – powiedział zastępca sekretarza stanu.