Na biurku wiceszefa MSZ Witolda Waszczykowskiego stał pojemnik z egzotycznym przysmakiem: suszonymi konikami polnymi. Uparcie częstował nimi gości. Koledzy podejrzewali, że był ciekaw, kto pierwszy tego spróbuje. – Sam pewno nie jadł, bo tej szarańczy nie ubywało, a każdego przekonywał, że jest dobra i ma dużo białka – śmieje się Paweł Kowal, także były PiS-owski wiceminister.
Historia umowy o tarczy przypomina sytuację tych świerszczy – należy do Waszczykowskiego, ale to nie on spija śmietankę z jej finalizacji. Nawet wstępną umowę podpisał ktoś z przypadku – wiceminister Andrzej Kremer, były konsul w Hamburgu. Po prostu spadł na niego ten obowiązek, bo choć szef MSZ Radosław Sikorski nadzorował osobiście finał negocjacji, to umowę podpisywano na niższym szczeblu. I tak Kremerowi przypadła historyczna rola, którą mógł wypełnić Waszczykowski, gdyby nie skonfliktował się z Sikorskim. W lipcu doszło między nimi do konfrontacji u prezydenta. Negocjator brał stronę Lecha Kaczyńskiego, „patrona” tarczy w Polsce. A potem oskarżył ministra i premiera, że blokują tarczę dla własnych korzyści politycznych. Stracił i posady w MSZ, i ambasadę w Kairze, którą mu proponowano w zamian.
Waszczykowski do MSZ trafił w 1992 r. i był zawsze uważany za dyplomatę sympatyzującego z prawicą. Popadał w konflikty z ministrami za rządów SLD. Ale nie tylko – w nieprzyjemnej atmosferze opuszczał w 1999 r. Brukselę, gdzie był zastępcą Andrzeja Towpika, przedstawiciela przy NATO. Stali się „osobistymi nieprzyjaciółmi”. Waszczykowski miał podkreślać swą solidarnościową przeszłość i przypominać PRL-owskie korzenie Towpika. Podobno w sprawie ich sporu Amerykanie interweniowali u Bronisława Geremka, wtedy szefa MSZ.
To Towpik był szefem pierwszego zespołu omawiającego tarczę. Był wtedy wiceszefem MON. – W 2002 r. Amerykanie zapytali, czy interesuje nas ten system. To nie były negocjacje, tylko grupa robocza, w ramach której przedstawiali nam postępy prac – wspomina Jerzy Szmajdziński, wówczas minister obrony.
Towpik zaczął karierę w MSZ w 1975 r. Szefował polskiej delegacji podczas rozmów o rozwiązaniu Układu Warszawskiego. I delegacji rozmawiającej o akcesji do NATO. W rządach SLD był wiceszefem MSZ. Od 2004 r. jest ambasadorem Polski przy ONZ w Nowym Jorku. Gdy do władzy doszedł PiS, a Waszczykowski został wiceministrem, chodziły słuchy, że Towpik straci tę posadę. A jednak trwa. Zespół Towpika skończył prace w 2005 r. A Szmajdziński wystąpił o powołanie międzyresortowej grupy, która przygotuje się do negocjacji. – Zaproponowałem, by kierował nią szef MSZ Adam Rotfeld, bo sprawa wkracza w kwestie polityki, prawno-traktatowe. Zdziwiłem się, kiedy PiS powierzył kierowanie zespołem Radkowi Sikorskiemu jako ministrowi obrony – mówi.