Najnowocześniejsza technika zapewni najwyższą jakość dźwięku, system kamer rejestrujących sprawi, że naszym oczom nie umknie żaden szczegół inscenizacji.
A będzie co oglądać i czego słuchać. Co prawda, „Orfeusz i Eurydyka” Christopha Wilibalda Glucka nie należy do oper szczególnie widowiskowych, ale Mark Morris stworzył efektowną inscenizację.
Do kameralnego utworu Glucka, który jest operową wersją znanego mitu o Orfeuszu wyruszającym do świata umarłych, by odzyskać ukochaną Eurydykę, dodał własną opowieść. Orfeusz napotyka bowiem w swej wędrówce duchy wielu słynnych postaci – od angielskiej królowej Elżbiety I po Jimiego Hendriksa.
Na premierze przedstawienia nowojorskich krytyków zachwyciła kreująca Orfeusza Stephanie Blythe. Amerykańska śpiewaczka ogromnie popularna w swej ojczyźnie jest mało znana w Europie. Warto więc sprawdzić, czy rzeczywiście należy do najwybitniejszych mezzosopranowych głosów świata, jak twierdzą w USA.
Eurydykę śpiewa natomiast młoda Australijka Danielle de Niese. Dyryguje muzyczny szef Metropolitan James Levine, który wybrał wersję opery Glucka z 1762 roku. Kompozytor przerabiał ją bowiem kilkakrotnie.