Polska ustanowiła rekord posłów niezrzeszonych, co było pokłosiem niezłych wyników Samoobrony (której nie chciała przyjąć żadna frakcja w PE) i LPR w wyborach 2004 roku. A PiS należał do dość marginalnej grupy. W ten sposób największy z „nowych krajów” zredukował swe wpływy do poziomu Węgrów, Czechów, Słowaków. Boksowaliśmy poniżej naszej wagi.
[b]Teraz PO – nie dość, że rządzi w kraju – chciałaby też rządzić w Unii? Nie za dużo chcecie? [/b]
Bardzo zdrowa ambicja. Gdyby PO zdobyła połowę przysługujących Polsce mandatów, choćby 25, miałaby donośny głos w frakcji konserwatywno-chadeckiej, która dyktuje warunki w parlamencie, zyskującym większą rolę po wejściu w życie traktatu lizbońskiego.
[b]Co kryzys zmienił w funkcjonowaniu Unii? [/b]
Nazwałbym to zejściem z obłoków na ziemię. A obłoki to górnolotne cele, jakie Unia stawiała sobie w czasach stabilnych, po bezbolesnym zjednoczeniu kontynentu. Niestety, dość obojętne dla mieszkańców Europy lub niezbyt zrozumiałe.
Na przykład, przewodzenie światu w walce z ociepleniem klimatu, za pomocą kosztownego pakietu energetyczno-klimatycznego, oraz nowy traktat, który oryginalnie nazywano europejską konstytucją. I nagle trzy wydarzenia sprowadziły Unię na ziemię.
[b]Jakie to wydarzenia? [/b]
Nowa (dla nas stara) twarz Rosji objawiona w Gruzji. Rosyjskie czołgi nawet sympatyków Kremla zmusiły do przewartościowań. Po drugie wojna gazowa, która dotknęła kuchenki gazowe Węgier, Słowacji, Bułgarii itd. i uczyniła namacalnym problem bezpieczeństwa energetycznego.
Ale najważniejszym problemem jest teraz lęk egzystencjalny, spowodowany przez kryzys, a wartość Unii polegała na uwolnieniu mieszkańców Europy od lęków o przyszłość. Nowe wyzwanie, które dotarło zza Atlantyku z siłą tsunami, staje się w oczach ludzi głównym sprawdzianem przydatności Unii.
[b]Komentatorzy sugerują, że w obliczu tych wyzwań Unia zaczyna się rozsypywać. [/b]
Istnieją dwie teorie opisujące mechanikę UE. Jedna głosi, że Unia rozwija się poprzez kryzysy. I jeśli tak, to ma świetlaną przyszłość. Drugą można nazwać teorią roweru.
[b]Teoria roweru? [/b]
Wszystko musi być w ruchu, by nie upadło. I kryzys jest takim wyzwaniem, które zmusza do pedałowania. To wspólne pedałowanie jest poniżej oczekiwań ludzi. Narodowe pakiety także. Nie znam kraju w UE, gdzie nawet najambitniejsze narodowe programy antykryzysowe odpowiadałyby oczekiwaniom gospodarki.
Problem Unii polegał na tym, by jakoś skoordynować akcje narodowe, by ratowanie własnej gospodarki nie odbywało się ze szkoda dla sąsiadów. Pierwszy impuls, pod koniec 2008 roku wniósł premier Gordon Brown, poprawiając swoje notowania europejskie i krajowe. To uzgodniony w Europie poziom gwarantowanych oszczędności w bankach, co wraz z podtrzymaniem zagrożonych banków zatrzymało efekt domina i zapobiegło panice. Do tego wzmocnienie MFW.
To był wstęp do trudniejszych uzgodnień, na przykład powołania europejskiego regulatora finansów.
[b]Prezydent Obama ma chyba łatwiej w walce z kryzysem, niż europejscy przywódcy, bo nie ma stanów zjednoczonych Europy? [/b]
Jesteśmy unią suwerennych państw. Nie ma wyborcy europejskiego. Jest wyborca francuski, łotewski, polski. Inny też jest refleks narodowy i wspólnotowy. Już w pierwszej fazie kryzysu okazało się, że państwo narodowe reaguje szybciej, niż Bruksela.
Mechanizm międzynarodowych uzgodnień bywa spóźniony w stosunku do dramatycznych potrzeb. Na przykład plan ratunkowy dla banku Fortis, który ma aktywa trzy razy większe niż produkt narodowy Belgii urodził się w kilka godzin, o czwartej nad ranem. To byłoby niemożliwe w układzie 27 państw.
[b]I jaki z tego wniosek? [/b]
Państwo narodowe reaguje szybciej, nie oglądając się na zgodę Nelly Kroes, unijnej komisarz ds. konkurencji. Ale kryzys jest międzynarodowy i recepty narodowe nie wystarczą.
[b]Teraz w Unii istnieje chyba wręcz modelowa sytuacja konfliktu interesu. Bo każde z państw narodowych dba o swój interes. [/b]
Fakt. Zagrożenie potęguje egoizm. Nikt nie zdejmie z liderów europejskich odpowiedzialności przed swoimi wyborcami. Ale potrafią się dogadać, jak teraz ( na szczycie w Brukseli ) co do wspólnego sfinansowania inwestycji zwiększających bezpieczeństwo energetyczne. Dla Polski niewygoda polega na tym, że istotne uzgodnienia zapadają wcześniej w eurogrupie ( ministrowie finansów strefy euro), gdzie nas nie ma.
[b]Wydaje się, że przez kryzys Unia jest rozsadzana od wewnątrz. To co wcześniej można była uznawać za protekcjonizm, za egoizm narodowy, dzisiaj w obliczu kryzysu jest chyba najzwyczajniej walką o narodowe przetrwanie. [/b]
Europa pamięta lekcję kryzysu lat 30. Lekcję gospodarczą, iż kryzys plus protekcjonizm ( nieszczęścia idą parami ) to jeszcze głębszy i trwalszy kryzys. I lekcję polityczną: kryzys to urodzaj na populizm. Dlatego Unia zaczęła od ustanowienia wspólnych standardów bezpieczeństwa tam, gdzie lęki ludności największe, a potrzeba ich uśmierzenia pilna, bo już czyha stado znachorów…
[b]Jakich wspólnych standardów? [/b]
Wspomniany już minimalny poziom rządowych gwarancji dla depozytów bankowych, minimum 50 tys. euro. Chodzi o dorobek życia milionów europejskich ciułaczy. Zatrzymano licytację na gwarancje, rozpoczętą przez Grecję i Irlandię, by ludzie nie miotali się zmieniając miejsca lokat. Europejski konsens dotyczy też ratowania banków i ubezpieczeń. Dalej zaczynają się schody...
[b]Gdy takie państwa jak Francja bądź Niemcy wsparły swój przemysł motoryzacyjny? [/b]
Właśnie. Kłopot zaczyna się wtedy, gdy rękę po pomoc wyciągają różne branże, spoza finansów.
[b]To jak jest z tym kryzysem i Unią?[/b]
Patrz wyżej: teoria rozwoju UE przez kryzysy! Zachodnia Europa dojrzewa do rozumienia, że ryzyko Wschodu jest także ryzykiem Zachodu. Dawno nie było tak trudnego egzaminu zwartości i solidarności. Istotnego dla nas, bo nie możemy pozwolić na taryfę ulgową dla branży samochodowej i równoległe ostre rygory dla stoczni. Gorąca sprawa w czasie europejskich wyborów.
[b]Nie sądzi pan, że polski rząd jest zbyt pasywny, że nie podejmuje takich ochronnych działań, jak na przykład Francja? [/b]
Uważam, że polski rząd reaguje stosownie do zagrożeń. Na szczęście nie musiał nacjonalizować banków i nie powiększa na zapas dziury budżetowej. Próbuje odróżnić się na korzyść wśród państw Europy Środkowo-Wschodniej. Polska jest zarażona chorobą, która przyszła z zagranicy, ale musimy i możemy uchronić się przed histerycznymi odruchami ludności jako konsumentów i przedsiębiorców jako inwestorów.
[b]Co pan konkretnie ma na myśli mówiąc o histerycznych odruchach? [/b]
Mają rację ci, którzy mówią, że kryzys przede wszystkim siedzi w głowach. Ktoś, kto na zapas zwalnia pracowników, współtworzy klimat czarnowidztwa i kasuje część popytu krajowego. Tak nakręca się kryzysowa spirala. Zadaniem rządu i Brukseli jest nakręcanie spirali zaufania.