Niektórzy stawali się carskimi urzędnikami, inni nawet duchownymi, a jeszcze inni wiedli zwyczajne życie osadników, zostawiając w Syberii polskie nazwiska, nazwy miejsc, a nawet odmian zbóż.
Ojciec Celestyna Janowicza Ciuchstyńskiego, Jan, został zesłany do Jakucji w latach 40. spod Woroneża, czyli z terytorium Rosji. Nieco wcześniej, w 1939 roku, NKWD rozstrzelało jego dziadka. Dziad Ciuchstyńskich, absolwent warszawskich szkół, jeszcze przed pierwszą wojną światową zarządzał dobrami Wołkońskich, gdzieś na pograniczu dzisiejszych obwodów tambowskiego i woroneżskiego. Syna ekonoma wysłano do robót przy budowie sławnej drogi Kołyma (Magadan – Jakuck). Uratował go zapewne młody wiek: starzy zecy żałowali młodzika i podkarmiali, ale choć jeszcze nastolatek, pracować musiał jak inni. – Ta droga to jedna wielka mogiła – powtarza słowa nieżyjącego już dziś ojca Celestyn Janowicz. – Zakopywali ponoć człowieka w tym miejscu, gdzie upadł, w nasypie drogi.
Po śmierci Stalina Jan Celestynowicz został objęty amnestią i zamieszkał w zonie swojego byłego więzienia, w Ust Nerze nad Indygirką, a potem w Ojmiakonie. Nie pozwolono mu wyjechać do Polski. Ożenił się z córką „białego” oficera i został nad Indygirką, gdzie spłodził aż siedmiu synów. Celestyn wspomina dzieciństwo na biegunie zimna: – Dzieci jak to dzieci, czasem bawiły się... w plucie. Pluliśmy w powietrze, a na dół spadały już sopelki lodu.
Zesłaniec Ciuchstyński nie zdołał nauczyć chłopców polskiego, wiedzieli tylko, że mają polskie pochodzenie. Ojciec chciał kiedyś prenumerować polskie gazety, ale w odpowiedzi na podanie przyjechało dwóch typów z KGB z ostrzeżeniem: „Jeszcze raz coś takiego i... sam rozumiesz...”.
Ciuchstyńscy zostali w Rosji na zawsze. Celestyn Janowicz założył pierwszą w Jakucji szkołę wschodnich sztuk walki, reprezentuje republikę w tej konkurencji na całym świecie. Jego ojciec umarł w Białej Górze nad Indygirką w 2001 roku. Synowie mieszkają w Jakucji. Celestyn znalazł kiedyś w Internecie telefon „jakichś Ciuchstyńskich” w Polsce. Zadzwonił i po raz pierwszy w życiu rozmawiał ze swoją kuzynką. Choć rozmawiać im do dziś trudno, bo nie znają żadnego wspólnego języka. W 2002 roku, kilka miesięcy po tym telefonie, Ciuchstyńscy spotkali się w Polsce.