Żar bezlitośnie leje się z nieba. Idziemy wzdłuż prawego brzegu rzeki od mostu Świętokrzyskiego do Gdańskiego. Jeszcze przed Portem Praskim skręcamy w lewo w wydeptaną w trawie ścieżkę. Wejście w zacienione zarośla przynosi ulgę. Nie na długo – zaraz zaczyna się inwazja komarów.
– To ewenement na skalę światową – mówi Jarek Lustych, odgarniając dwumetrowe pokrzywy i omijając powalone drzewa. – Centrum wielkiego miasta, a tu proszę, niemal nietknięta przez człowieka natura – dodaje i prowadzi w stronę ukrytych w gąszczu prac.
[srodtytul]Drugie życie skrzynki [/srodtytul]
Mieszkający na Pradze Lustych, grafik i twórca instalacji landartowych, czyli rozgrywających się w środowisku naturalnym, pierwszy raz zrealizował tu projekt cztery lata temu.
– Odwiedziła mnie wówczas Liz Woods, australijska artystka, równie jak ja zainteresowana sztuką korespondującą z naturą i oddającą specyfikę danego miejsca – wspomina. – Efekt naszej pracy postanowiliśmy umieścić właśnie na nadwiślańskiej polanie – dodaje. I tak kilka metrów nad ziemią zawisnął „Latawiec”, potężna konstrukcja zbita ze skrzynek na owoce.