[link=http://www.rp.pl/galeria/107684,360900.html]Różne wcielenia Kayah - obejrzyj zdjęcia[/link]
[b]Rz: Nagrała pani nastrojową płytę pełną zwierzeń. To manifest wobec zalewu tandety czy ukłon w stronę modnego ostatnio smooth jazzu? [/b]
[b]Kayah:[/b] Kiedy tworzę, nie analizuję. Moja sztuka jest szczera i impulsywna. Oczywiście chcę, żeby utwory znalazły odbiorców, ale nie rozmyślam, jak schlebiać gustom. Dopiero, gdy album nabiera kształtu, decyduję, które piosenki wyrzucić, by był spójny. Na „Skale” nie znalazły się akurat te, które miały większe szanse na emisję w radiu. Chociaż nie przesadzałabym z trudnością przebicia się na antenę z nietypowym utworem.
[b]Ale przecież polscy artyści tak narzekają na dyktat radiowców! [/b]
Bo nie jest łatwo, obowiązują formaty, hity z lat 80-tych, hity z lat 90-tych itp. A ja myślę, że tak naprawdę wszystko się nadaje na antenę. Nie robię płyty dla radiowców. Żaden z muzyków prowadzonej przeze mnie wytwórni nie zastanawia się, czy ktoś zagra jego piosenki. Jako artyści i tak nie mamy na to wpływu, więc wolę działać w zgodzie ze sobą.