[b]Rz: Wynik wyborów był do przewidzenia, przynajmniej jeżeli chodzi o osobę kolejnego kanclerza Niemiec.
Gerd Langguth:[/b] Wszystko wskazuje na to, że Angela Merkel rzeczywiście będzie kanclerzem po raz drugi, ale nie wiadomo, z jakim ugrupowaniem będzie współrządzić. To jest w zasadzie jedyna niewiadoma, ale niezmiernie ważna dla obywateli. Wielu z nich obawia się, że w wyniku wyborów powstanie koalicja CDU/CSU oraz FDP, która prowadzić będzie twardą politykę społeczną, ograniczając świadczenia socjalne. Dla części wyborców dalsze trwanie obecnej koalicji CDU/CDU z SPD jest z kolei gwarancją, że będzie nadal tak, jak jest, i da się uniknąć dalszego demontażu państwa opiekuńczego. Wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że łagodzenie skutków kryzysu kosztowało miliardy, które trzeba było pożyczyć. Niemcy się obawiają, że będą musieli za to wszystko zapłacić. Lękają się, że koalicja CDU/CSU i FDP sięgnie głębiej do ich kieszeni niż rząd Angeli Merkel, w którym jest SPD szermująca hasłami sprawiedliwości społecznej.
[b] Jednak utworzenie przez Angelę Merkel koalicji z liberałami z ugrupowania kierowanego przez Guida Westerwelle nie byłoby niczym nowym w historii RFN.[/b]
Taki rząd byłby wyrazem kontynuacji współpracy obu partii chadeckich z ugrupowaniem liberałów. To nic nowego. Co więcej, nie ma podstaw sądzić, że taki rząd uchwali głębszy program oszczędnościowy niż rząd składający się z partii obecnej koalicji. Ale obawy części wyborców mają swe źródła w sferze psychologicznej i emocjonalnej, a nie racjonalnej.
[b] Cztery lata współpracy socjaldemokratów z partiami chadeckimi bardzo osłabiło SPD. Dlaczego?[/b]