Taki scenariusz rysuje polityk z otoczenia premiera. PO liczy, że na ewentualnej fali zwycięstwa Tuska w 2010 r. partia zyska też w wyborach parlamentarnych.
Sytuacja sprzyja PO, bo wybory do Sejmu i Senatu i tak będą musiały się odbyć wcześniej, niż zakłada polityczny kalendarz. Zgodnie z planem posłów i senatorów powinniśmy wybierać jesienią 2011 r. Ale w lipcu tego roku Polska przejmie na sześć miesięcy przewodzenie posiedzeniom Rady UE.
Eksperci twierdzą, że w trakcie prezydencji niedopuszczalna jest zmiana władzy w kraju. Politycy muszą bowiem być wcześniej przygotowani do pracy w UE.
Jedynym wyjściem jest przyspieszenie głosowania. Mówił o tym kilka dni temu szef gabinetu politycznego premiera Sławomir Nowak: – Jest bardzo poważna przesłanka, żeby wybory do parlamentu odbyły się przed terminem, na wiosnę 2011 roku – stwierdził w TVN 24.
Za takim rozwiązaniem opowiadają się przedstawiciele największych czterech ugrupowań.