[b]Rz: Czy ujawnione przez hakerów e-maile brytyjskich i amerykańskich naukowców zajmujących się kwestią globalnego ocieplenia, to dowód na to, że tak nagłaśniana walka ze zmianami klimatu to humbug?[/b]
[b]Myron Ebell: [/b]Po pierwsze, nie mamy pewności, że to haker wykradł te dane. To możliwe, ale prawdopodobne jest też, że informatorem była osoba pracująca w brytyjskim instytucie. Po drugie, musimy zdawać sobie sprawę, z jak poważną sprawą mamy do czynienia. Instytut Klimatyczny, z którego pochodzą e-maile i dokumenty, to jedna z najbardziej prestiżowych tego rodzaju instytucji na świecie. Ośrodek badań założony prawie 50 lat temu przez wybitnego profesora Huberta Lamba – jednego z twórców współczesnej nauki o zmianach klimatu – obecnie w bardzo dużym stopniu finansowany jest przez brytyjski rząd. Dla osób zajmujących się tą dziedziną to odpowiednik Harvarda czy Cambridge. W Internecie ujawnionych zostało około trzech tysięcy dokumentów i tysiąc e-maili. Trzeba czasu, by się z tymi materiałami zapoznać. Już teraz jest jednak jasne, że pewna liczba znanych naukowców, którzy propagowali alarmistyczne podejście do kwestii zmian klimatycznych, zawiązała spisek. Polegał on na tuszowaniu danych naukowych i wprowadzaniu do nich poprawek, dzięki którym mogli osiągać swoje polityczne cele. Oczerniali swoich przeciwników i odrzucali dowody, które nie zgadzały się z ich tezą. Próbowali doprowadzić do wyrzucenia z pracy redaktora pisma tylko dlatego, że dopuszczał do druku autorów, którzy się z nimi nie zgadzali. Upewniali się, że recenzje prac ich przeciwników są pisane przez odpowiednie osoby, dzięki czemu mieli gwarancje, iż będą one negatywne i poglądy ich oponentów nie będą mogły ujrzeć światła dziennego.
To skandal na wielką skalę. Tu nie chodzi o grupę naukowców, którzy dzielą się prywatnymi poglądami. Wiele wskazuje na to, że to kryminalny spisek, który miał na celu popełnienie oszustwa.
[b]Osoby, których e-maile upubliczniono, tłumaczą, że są one celowo źle odczytywane. Że gdy pisali o „sztuczce”, która miała ukryć niekorzystne dane dotyczące zmian temperatury, nie mieli na myśli niczego złego, używali po prostu naukowego slangu. Podkreślają, że wiele zdań zostało wyrwanych z kontekstu. Przekonuje pana taka argumentacja?[/b]
Absolutnie nie. Byłbym skłonny w to uwierzyć, gdyby chodziło o jeden, dwa, nawet kilka e-maili. Ale w tym przypadku w dziesiątkach listów można znaleźć fragmenty mogące świadczyć, że chodziło o spisek. Widziałem kilku z tych naukowców w akcji i wcale nie jestem zaskoczony, że zamieszani w to są Michael Mann, Kevin Trenberth, Gavin Schmidt. Dla każdego, kto obserwował, jak publicznie propagowali swoje poglądy, było jasne, że nie robią tego w całkowicie uczciwy sposób.