Dziennik „Gazzetta dello Sport” przyznaje, że trzeba wielkiej wyobraźni, by spodziewać się, że squadra azzurra obroni tytuł. Podobnego zdania są bukmacherzy (1:16). Nastroje wśród kibiców też są podłe. Nasz pochodzący z Sardynii portier twierdzi, że teraz jego Cagliari gra lepiej, a pan w kiosku powiedział, że drużyna Marcella Lippiego zamiast do RPA powinna pojechać do „domu wypoczynku”, jak ładnie Włosi mówią o domu starców.
Cztery lata temu optymizm budowały dwa świetne zwycięstwa: 3:1 nad Holandią w Amsterdamie i 4:1 nad Niemcami. Teraz nie ma na czym budować. Występ w Pucharze Konfederacji w RPA rok temu zakończył się kompromitującymi porażkami z Egiptem (0:1) i Brazylią (0:3). Tuż przed wyjazdem na mundial Włochów zdeklasował Meksyk w Brukseli 1:2.
Wynik kłamie. Mecz wyglądał jak wyścig sprinterów z chodziarzami. Ponoć dlatego, że Włosi zeszli właśnie z gór (Sestriere), gdzie pracowali nad kondycją, i mieli nogi jak z waty. Ma to zdaniem Lippiego procentować w czasie turnieju. Dwa dni później dublerzy z Brukseli zremisowali z wolną i słabą Szwajcarią 1:1. Tak naprawdę ostatni dobry mecz Włosi zagrali w berlińskim finale.
To, co kibice mówią o zespole Lippiego, najlepiej streścił w „Corriere della Sera” Oliviero Toscani, światowej sławy fotografik: „Drużyna Lippiego odzwierciedla narodowego ducha w czasie kryzysu. Jest bojaźliwa i asekuracyjnie dobrana. Trener postawił na przeciętność, bo ta daje złudzenie bezpieczeństwa. Tak też grają: ostrożnie i przewidywalnie do bólu. Lippi bał się zaryzykować i wykluczył niesfornych, którzy myślą po swojemu”. To naturalnie aluzja do Antonia Cassano i czarnoskórego Maria Balotellego.
Lippi zawsze podkreślał, że buduje reprezentację jak drużynę klubową. Nazwał ją Club Italia. Podstawą miała być wzajemna przyjaźń i solidarność, czyli duch zespołowy, który jest wszystkim, a gracz niczym. Swoich mistrzów świata nazwał „klasą robotniczą” – solidnymi rzemieślnikami futbolu, którzy wygrali mundial, bo byli monolitem na boisku, w szatni i przy kartach. Faktycznie, cztery lata temu squadra azzurra była pomnikiem egalitaryzmu. W sześciu meczach z zawodników z pola nie zagrał jedynie Massimo Oddo.