Nudny Bert, znachor serc

Holandia – Dania. Bert van Marwijk to trener, który usunął się w cień holenderskich gwiazdorów. I to działa

Publikacja: 14.06.2010 02:54

Nudny Bert, znachor serc

Foto: ROL

Pierwszy raz od dawna Holandia ma trenera, którego w innych krajach nie rozpoznają na ulicy. I jest jej z Bertem van Marwijkiem dobrze.

O Holandii zwykło się pisać jak o szczęśliwej wyspie futbolu, na której rodzą się sami artyści, romantycy i trenerscy geniusze, a trawa jest zawsze bardziej zielona niż u sąsiadów. Pisze się tak nadal, choć ten pejzaż się od kilku lat rozmija z rzeczywistością i Holendrzy są pierwsi, by to przyznać.

Kiedy ostatnio klub z Eredivisie oczarował w Lidze Mistrzów? Kiedy jakiś holenderski piłkarz był bohaterem naprawdę wielkiego transferu? Ilu trenerów, tych misjonarzy futbolu, awansowało ze swoimi drużynami do mundialu w RPA? Oprócz Berta van Marwijka tylko Pim Verbeek z Australią, i uczy jej tak nudnej gry, że Holendrzy ledwo rozpoznają w nim rodaka.

W lidze Feyenoord jest w kryzysie finansowym, PSV – organizacyjnym, Ajax spowszedniał. Rok temu tytuł zdobyło AZ Alkmaar, ale jego właściciel zbankrutował w przeddzień startu w Lidze Mistrzów. Teraz mistrzem jest Twente Enschede, drużyna tak wielka, że dała kadrze na mundial jednego piłkarza – bramkarza na ławkę rezerwowych.

Trenerzy, którzy te drużyny doprowadzili do tytułów, tuż po mistrzostwie odeszli tam, gdzie mniej pachnie prowincją: Louis van Gaal do Bayernu Monachium, Steve McClaren do Wolfsburga. A chuligani wciąż terroryzują ligę i niedawno trzeba było nawet finał Pucharu Holandii rozdzielić na dwa mecze, żeby bandy Feyenoordu i Ajaksu nie spotkały się w jednym miejscu. Pierwsze spotkanie było w Amsterdamie bez kibiców Feyenoordu, rewanż w Rotterdamie bez Ajaksu.

[srodtytul]Słońce nad kadrą[/srodtytul]

Holenderska kolonia w ligach europejskich ciągle trzyma się mocno, po ostatnim sezonie Ligi Mistrzów nawet bardzo mocno. Van Gaal, Arjen Robben i Mark van Bommel przywrócili świetność Bayernowi, Wesley Sneijder został królem Europy z Interem, Johan Cruyff nadal pociąga za sznurki w Barcelonie, Piet de Visser podszeptuje Romanowi Abramowiczowi, na kogo ma wydawać pieniądze. Ale to jednak zawsze będą cudze sukcesy. Nie smakują tak samo jak widok van Gaala z Pucharem Europy zdobytym przez Ajax w 1995 roku. To ostatnie trofeum Holandii w Lidze Mistrzów.

W tych niewesołych czasach tylko nad reprezentacją słońce stoi w miarę wysoko. Oczywiście nie jeśli chodzi o wyniki w wielkich turniejach: ostatni raz Holandia była w finale mistrzostw Europy lub świata w 1988 roku, przez ostatnich 30 lat jej najlepsze osiągnięcia w mundialach to ćwierćfinał w 1994 i półfinał w 1998. Nawet gdy grała pięknie i skutecznie jak na Euro 2008, musiał przyjść dzień, gdy wszystko się rozleciało, akurat w ćwierćfinale z Rosją. I tak od lat. Albo brakuje szczęścia, albo zgody w drużynie, albo charakteru.

[srodtytul]Mała Hiszpania[/srodtytul]

Holendrzy wiedzą, że jakaś klątwa nad ich reprezentacją musi wisieć. Bardziej rozdarci między pewnością siebie a strachem, że znów coś się stanie, są chyba tylko Anglicy. Ale do RPA piłkarze i kibice kadry przyjechali z naprawdę wielkimi nadziejami. Pokolenie piłkarzy, którzy pod wodzą Marco van Bastena oczarowali w rundzie grupowej Euro 2008, dojrzało i jest w najlepszym momencie kariery. Od tamtych mistrzostw Europy Holandia przegrała tylko jeden mecz, tak jak Hiszpania.

Eliminacje mundialu przeszła ekspresowo, strzela mnóstwo bramek, nawet mecze towarzyskie przed MŚ udawały jej się jak nigdy. Stylem gry wzoruje się na Barcelonie, co specjalnie nie dziwi, bo na Camp Nou granica między tym co katalońskie a holenderskie zatarła się dawno temu. A równie dawno Holandia nie miała trenera, który potrafiłby się tak mocno usunąć w cień piłkarzy jak obecny selekcjoner Bert van Marwijk.

Jego poprzednicy: van Basten, van Gaal, Frank Rijkaard, Guus Hiddink, byli zbyt wielkimi piłkarzami lub zbyt wyrazistymi osobowościami, by nie zabierać sceny drużynie. Dick Advocaat nie miał ich charyzmy, ale chciał kontrolować wszystko i piłkarzom było z nim niewygodnie.

Van Marwijk, były skrzydłowy z jednym występem w reprezentacji, spokojny trener z sukcesami i doświadczeniem (którego nie mieli np. van Basten czy Rijkaard) okazał się dla reprezentacji w sam raz. To ostatni holenderski trener, który zdobył któryś z europejskich pucharów: w 2002 Puchar UEFA z Feyenoordem, z Tomaszem Rząsą w składzie i Euzebiuszem Smolarkiem w kadrze (potem jako trener Borussii Dortmund ściągnął Ebiego do klubu).

Ale nawet w chwilach jego największych sukcesów komentatorzy holenderskich gazet pisali „Jezu, jaki ten Bert nudny”. Nie pod względem stylu gry, tylko z charakteru. To raczej typ rozsądnego ojca niż lidera. A w jednym przypadku nawet rozsądnego teścia, bo Mark van Bommel jest zięciem van Marwijka. Z van Bastenem pomocnik Bayernu był skłócony, za kadencji van Marwijka wrócił do kadry i jest jednym z jej liderów, ale nikt trenera nie oskarża o kumoterstwo. Van Bommel razem z Nigelem de Jongiem dbają w środku pomocy o to, by obrońcy byli bezpieczni, a to jeden z niewielu słabych punktów Holendrów. Na lewej obronie ciągle nie znalazł się nikt lepszy od Giovanniego van Bronckhorsta. Od kiedy zrezygnował Edwin van der Sar, kadra ma tylko jednego bramkarza na światowym poziomie – Maartena Stekelenburga.

[srodtytul]Wielka czwórka[/srodtytul]

Im bliżej bramki rywali, tym siła Holendrów rośnie. Mając z przodu Wielką Czwórkę, jak ich nazwali dziennikarze: Sneijdera, Rafaela van der Vaarta, Robbena i typowanego na gwiazdę turnieju Robina van Persiego, Marwijk musi tylko przypilnować, by dobry nastrój w kadrze nie przeszedł w zbytnią pewność siebie. Ale on akurat ma dar nawigowania między problemami, potrafi wyciszać nastroje. Wie, kiedy być zdecydowanym (gdy po głupich wypowiedziach Eljero Elii zabronił piłkarzom używania podczas mundialu portali społecznościowych), a kiedy ustąpić. Zgodził się, by kontuzjowanym ścięgnem Robbena zajmował się nie lekarz kadry, ale Dick van Toorn, fizjoterapeuta dawniej zajmujący się m.in. Cruyffem, kreujący się na znachora i szamana.

Van Marwijk niechętnie, ale przymknął na to oko. Robben pewnie nie wystąpi dzisiaj przeciw Duńczykom, powinien być przygotowany na sobotni mecz z Japonią, co zapewne byłby w stanie zrobić również lekarz kadry. Ale trener uznał, że skoro Robben tego potrzebuje, droga wolna. Niech każdy robi to, co potrafi najlepiej: jeden masuje ścięgna, drugi serca i ego. A wygrywać będą razem.

Pierwszy raz od dawna Holandia ma trenera, którego w innych krajach nie rozpoznają na ulicy. I jest jej z Bertem van Marwijkiem dobrze.

O Holandii zwykło się pisać jak o szczęśliwej wyspie futbolu, na której rodzą się sami artyści, romantycy i trenerscy geniusze, a trawa jest zawsze bardziej zielona niż u sąsiadów. Pisze się tak nadal, choć ten pejzaż się od kilku lat rozmija z rzeczywistością i Holendrzy są pierwsi, by to przyznać.

Pozostało 93% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!