[b]Rz: Chciałby pan, żeby Węgry odzyskały terytoria należące dziś do Słowacji, Rumunii, Serbii?[/b]
[b]Márton Gyöngyösi:[/b] Myślę, że każdy Węgier z sentymentem wspomina Wielkie Węgry. A każdy na prawicy ma nadzieję, że kiedyś będziemy znów żyli w tym kraju. Węgry są chyba jedynym państwem na świecie, które dosłownie na wszystkich swoich granicach ma po drugiej stronie własnych rodaków. Gdy jadę do Koszyc na Słowacji, to czuję się jak u siebie. Tam są wciąż Węgrzy, którzy zachowali naszą kulturę. W rumuńskiej obecnie Transylwanii mieszka 3 miliony Szeklerów mówiących po węgiersku. Absolutnie nie chciałbym odbierać siłą tych ziem Słowacji i Rumunii, ale tamtejsi Węgrzy powinni otrzymać autonomię. To niepojęte, że w XXI wieku w Unii Europejskiej jest 3-milionowa mniejszość, której odmawia się autonomii.
[b]Nie wystarcza panu święto 4 czerwca i propozycja obywatelstwa dla Węgrów z zagranicy?[/b]
Cieszymy się, że Orban wprowadza wiele naszych postulatów, ale to dla nas minimum. Węgierska dyplomacja powinna reprezentować interesy tych mniejszości, a szef rządu powinien być premierem 15 milionów Węgrów, a nie 10 milionów. Według prawa obowiązującego na Słowacji obywatel pochodzenia węgierskiego nie może rozmawiać ze swoim węgierskim sołtysem po węgiersku. Musi mówić po słowacku! Jest to kompletnie antydemokratyczne i antyeuropejskie.
W Rumunii Cerkiew wspiera władze w próbach asymilacji Węgrów. Byłem ostatnio w rumuńskim Torocku. Mieszka tam czterech prawosławnych, ale budują cerkiew, która stanie obok węgierskiego zboru kalwińskiego. Wiadomo, jaki jest tego cel. Nasz rząd nie powinien chować głowy w piasek, tylko głośno o tym mówić i prosić Unię o wsparcie. Ale nasze władze wciąż tego nie robią i dlatego przegrywają w Unii walkę propagandową ze Słowakami czy Rumunami.