Raczej nie. Najwidoczniej Kaczyński nastawił się na strategię długiego marszu. Uznał, że wyborów parlamentarnych za rok z PO i tak nie wygra. A nawet gdyby mu się to jakimś cudem udało, i tak PiS nie miałby z kim zawrzeć koalicji. Dlatego wybrał strategię umacniania najtwardszego elektoratu partii. I nie pomija żadnego z tematów, który dla tej grupy wyborców jest ważny. A ich obecnie interesuje głównie wyjaśnienie katastrofy smoleńskiej.
[b]Ale w ten sposób może zrazić do siebie znaczną część wyborców, która go niedawno poparła.[/b]
To prawda. Dlatego to strategia partii, która może zdobyć najwyżej 25 proc. głosów w wyborach parlamentarnych. Będzie za to wyjątkowo zwarta. Najwidoczniej prezes PiS liczy, że PO tak się skompromituje kolejnymi czterema latami rządów, że wyborcy będą mieli jej dość i oddadzą PiS władzę. Problem w tym, że jeśli Kaczyński zajmuje się głównie katastrofą smoleńską, to do opinii już nie przebija się np. krytyka polityki gospodarczej, którą prowadzi rząd Tuska.
[b]Część polityków PiS przekonuje, że wybory można było wygrać już teraz, a kampania prezydencka była zła.[/b]
Kampania była dobra. A wynik, jaki osiągnął Kaczyński, wielu zaskoczył in plus. Musimy pamiętać, z jakiego pułapu startował. Jak liczny miał elektorat negatywny. Oczywiście, być może zbyt pochopnie zrezygnowano w kampanii z wytykania PO jej błędów i wpadek podczas trzech lat rządów, ale generalny kierunek ocieplania wizerunku Kaczyńskiego był słuszny.
[b]Ale przekonać do siebie dużych miast mu się nie udało?[/b]