[b]Rz: Powtarza pan, że kino umiera, a teatr trzyma się znakomicie. Dość zaskakujące twierdzenie, zważywszy, że podstawy sztuki scenicznej nie zmieniają się od wieków, a w kinie technologia unowocześnia się w zawrotnym tempie.[/b]
[b]Peter Greenaway:[/b] Wszystko zależy od punktu widzenia. Kino okazało się sztuką chwilową, przemijającą i zmienną. Jest uzależnione od ton sprzętu, od bogatych sponsorów i inwestorów, od systemów dystrybucyjnych. Tymczasem wystarczy, że staniesz i zaczniesz śpiewać, a potem przytkniesz do ust palec, prosząc o ciszę, i już tworzysz teatr. Teatr, w którym istnieje naturalna potrzeba porozumiewania się z innymi językiem uniwersalnym. Podobnie zresztą jak w czasie wielkich widowisk plenerowych.
[b]Takich jak to, które przygotowuje pan razem z Saskią Boddeke na otwarcie Centrum Nauki Kopernik 5 listopada na Wybrzeżu Kościuszkowskim w Warszawie?[/b]
Tak. Myślę, że dla wielu ludzi doświadczenie sztuki multimedialnej, wykorzystującej różne sposoby komunikowania się, jest wręcz fascynujące. Film łączy się tutaj z akcją na żywo. Ale też ze środowiskiem, z architekturą. Wielu znanych artystów angażuje się dzisiaj w ten rodzaj działalności.
[b]Czy chętnie zgodził się Pan na przygotowanie multimedialnego spektaklu w Warszawie z takiej właśnie okazji?[/b]