Po niemal 30 latach od rozpoczęcia reform rynkowych Polska wciąż ma wiele do zrobienia na tym polu. Według informacji na stronie KPRM rząd bezpośrednio nadzoruje udziały w 281 spółkach (niebędących w likwidacji albo upadłości). To nie wszystko. Wiele przedsiębiorstw państwo kontroluje bowiem pośrednio: np. przez Agencję Rozwoju Przemysłu (ponad 40 spółek). W wykazie nie ma też firm działających jako przedsiębiorstwa państwowe, jak np. Porty Lotnicze.

Większości z tych podmiotów sam rząd nie uważa za strategiczne – według rozporządzenia takich jest tylko 30. Okazuje się, że państwo poza bankowością, energetyką, telewizją czy lotnictwem zajmuje się też np. turystyką albo produkcją sklejki, obrabiarek czy szlifierek. W każdej z tych branż państwowe firmy korzystają z nieuczciwej przewagi nad prywatną konkurencją: mają łatwiejszy dostęp do zamówień publicznych, a w razie problemów mogą liczyć na ratunek (finansowy albo przynajmniej regulacyjny).

Rządowi wciąż jednak mało. W Sejmie trwają właśnie prace nad powołaniem Funduszu Inwestycji Kapitałowych, do którego każdego roku ma wpływać ok. 1,8 mld zł, aby premier jako dysponent funduszu mógł „nabywać i obejmować akcje lub udziały spółek".

Może jednak należałoby w końcu dać się wykazać prywatnym przedsiębiorcom? MFW szacuje, że prywatyzacja przedsiębiorstw niefinansowych zwiększyłaby polski PKB o niemal 9 procent i przyspieszyłaby przyszły wzrost.

Autor jest ekonomistą współpracującym z Fundacją Forum Obywatelskiego Rozwoju