W centrum stolicy były tysiące żołnierzy i policjantów zachowujących się spokojnie, a nawet okazujących sympatię demonstrantom. Dziewczyny w kolorowych chustach ustawiały się na tle czołgów i robiły sobie zdjęcia z żołnierzami. Dowództwo armii zapowiedziało, że nie zamierza walczyć z protestującymi. Niektóre czołgi miały nałożone futerały na koniec luf, co wyraźnie sugerowało, że nie zostaną użyte przeciw narodowi.
Nawet w biały dzień na ulicach Kairu było mnóstwo posterunków. Przede wszystkim utworzonych przez ochotników broniących domów, sklepów i swoich dzielnic. Uzbrojeni w pręty, pałki, długie noże i tasaki młodzi ludzie zatrzymywali samochody i przechodniów. Sprawdzali dokumenty, bagaż, czasem obmacywali ludzi i przeszukiwali kieszenie.
Na kilkukilometrowym odcinku między placem Tahrir i hotelem byłem sprawdzany kilkanaście razy. Przy tej biegnącej wzdłuż brzegu Nilu szerokiej ulicy nie było żadnego czynnego sklepu, kawiarni czy zakładu usługowego. Wielkie luksusowe centrum handlowe Arkadia wyglądało jak dekoracja do filmu o upadku cywilizacji. Wypalone okna, splądrowane pomieszczenia, mnóstwo gruzu, porwane kable i kupy śmieci. Wypalonymi dziurami po oknach straszy kilkunastokondygnacyjny gmach rządzącej Partii Narodowo-Demokratycznej.
[srodtytul]Raj dla nielicznych[/srodtytul]
– Ludzie wiedzieli, co palić. Pokazali wyraźnie, czego nienawidzą. Obok stoją wspaniałe budynki i nikt ich nie ruszył – mówi 26-letni Mustafa, który niedawno skończył studia prawnicze. Nie ma stałej pracy. – Ale nie narzekam na moją sytuację. Jestem tu, by poprzeć prawdziwych biedaków, największe ofiary Mubaraka, który uczynił z tego kraju raj dla nielicznych i piekło dla mas – dodaje.
Spotkaliśmy się pod Muzeum Egipskim, jednym z najważniejszych celów turystów zagranicznych. Na płocie muzeum starszy pan w długim arabskim stroju i z krótką siwą brodą powiesił na sznurze dwie kukły. Wypisał na kartce przyczepionej do szyi wisielców nazwiska największych wrogów ludu. Oprócz prezydenta szefa MSW i szefa państwowych mediów. – Zrobiłem te kukły ze starych łachów, które znalazłem. Między innymi z pomarańczowych koszulek, bo w tym kolorze są stroje skazańców w egipskich więzieniach – mówi staruszek, który bał się podać choćby imię. Nie jest pewien, czy Mubarak nie wyjdzie zwycięsko.