– Dziękuję najbardziej wiarygodnemu jury w Polsce: milionom telewidzów – podkreślał na poniedziałkowej gali Maciej Brzozowski, dyrektor PR w wydawnictwie Bauer. – Proszę o ponowne przeliczenie głosów – żartował Krzysztof Ziemiec, odbierając statuetkę dla zwycięzcy w kategorii osobowość – informacje i publicystyka. – To niemożliwe, żebym zdobył tę nagrodę z taką przewagą – nie dowierzał.
Czy jednak w przypadku "Barw szczęścia" i Katarzyny Zielińskiej byłby to tylko żart? – Nic o tym nie wiedziałam – mówi "Rz" Zielińska, której opowiedzieliśmy o kulisach "pocztówkowego procederu". – Wierzę w uczciwość konkursu. – podkreśla.
– Poza prestiżem zdobycie Telekamery gwarantuje wymierne zyski – komentuje Jakub Mazur z Domu Mediowego MediaAdviser. – Nagroda może spowodować wzrost cen reklam. W dłuższej perspektywie chodzi o kwoty rzędu co najmniej setek tysięcy złotych.
Według ekspertów na wygranej zależeć może również producentom. – Przy zawieraniu kontraktu na kolejny rok albo przy przenosinach do innej stacji nagroda jest silnym argumentem negocjacyjnym – mówi Łukasz Matul z domu mediowego Top Media House.
[srodtytul]Były prezes TVP: to fikcja [/srodtytul]
Próbowaliśmy się dowiedzieć, ile dokładnie głosów unieważnił organizator. I czy były to kupony wysyłane przez grupę, do której dotarliśmy. Maciej Brzozowski, dyrektor PR grupy Bauer Media, nie chciał rozmawiać z "Rz".
W odpowiedzi na nasze pytania odpisał, że "plebiscyt przeprowadzany jest z pełnym poszanowaniem przepisów regulaminu, liczenie głosów zaś odbywa się pod nadzorem firmy Deloitte Audyt, co stanowi gwarancje rzetelnego przeprowadzenia ww. plebiscytu".
Firma Deloitte także odmówiła udzielenia informacji na temat unieważnionych głosów. "Deloitte jako audytor plebiscytu jest zobowiązany do zachowania tajemnicy na temat przebiegu głosowania" – napisał do "Rz" Jakub Bojanowski, który odpowiadał za nadzór nad przebiegiem głosowania.
– Nie braliśmy udziału w tworzeniu ani finansowaniu grupy, która miałaby wysyłać kupony w konkursie. Nic nam na ten temat nie wiadomo – oświadczyła "Rz" Karolina Baranowska z firmy Artrama, producenta serialu "Barwy szczęścia".
– To się dzieje od zawsze – komentuje sprawę kuponów Jarosław Burdek. – Konkursy to temat rzeka, wszystko jest na pograniczu gry fair. Każdy robi swoje, by pomóc swoim gwiazdom i swoim programom. Jeśli wszyscy zainteresowani to robią, to się pewnie wyrównuje.
– Mało wiarygodny jest konkurs, w którym zwycięża się nie na podstawie realnych i powszechnie dostępnych wyników telemetrii, lecz stosuje się jakieś inne metody liczenia – krytykuje były prezes TVP Andrzej Urbański, który w trakcie swojej kadencji proponował TVN i Polsatowi stworzenie nowego konkursu.
Co o manipulowaniu wynikiem konkursu myślą ci, którzy na zlecenie wypełniali kupony? – Potrzebowałem pieniędzy, a to była dobra okazja, żeby dorobić – przyznaje Rafał. – Nie interesuje mnie ten konkurs, nie oglądam żadnych seriali.
Urbański: – Nie da się kontynuować tej fikcji. W Polsce potrzebny jest konkurs, który będzie pokazywał prawdziwą popularność gwiazd. Widzom należy się prawda.
[i]Imiona uczestników procederu zostały zmienione na ich prośbę.[/i]