W ciągu kilku dni w Libii zginęło już co najmniej 230 osób. Zdaniem Międzynarodowej Federacji Praw Człowieka, mogło zginąć już nawet 400 osób.
Przeciwnicy Kadafiego demonstrowali nie tylko w Trypolisie. Zamieszki zaczęły się w innych miastach, m.in. w Benghazi. Świadkowie z Benghazi mówili, że wojsko strzelało do tłumów ostrą amunicją. - Zostaliśmy zaatakowani, mimo, że nasza demonstracja była spokojna. Nie chcemy podzielić kraju ani samych Libijczyków. To Kaddafi wpędza kraj w wojnę domową - mówił jeden z demonstrujących w Benghazi.
Po południu kontrolę w Benghazi przejęli przeciwnicy reżimu Kadafiego. Teraz w mieście wszędzie słychać dźwięki klaksonów, ludzie na ulicach skandują "Niech żyje Libia" - pisze Associated Press. Demonstranci zerwali flagę libijską z gmachu sądu i wywiesili na jej miejsce flagę monarchii libijskiej, obalonej w 1969 roku w wyniku wojskowego zamachu stanu, który wyniósł do władzy Muammara Kadafiego - mówią świadkowie.
Protesty wybuchły w mieście Ras al-Unuf, gdzie znajdują się rafineria i zakłady petrochemiczne - poinformował libijski dziennik "Kuryna" w wydaniu internetowym.
Gazeta, powołująca się na zatrudnionych tam pracowników, podała, że powstaje specjalny komitet pracowników i mieszkańców, aby chronić rafinerię.