Władimir Markin, rzecznik Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej (organu prowadzącego szczególnie ważne śledztwa), ostro skrytykował wczoraj polskie środki masowego przekazu. Jego zdaniem pojawiające się w polskiej prasie sugestie, iż rosyjskie śledztwo smoleńskie jest stronnicze i zależne od czynników politycznych, wzbudzają „co najmniej zdziwienie". A publikacje krytykujące działania strony rosyjskiej są nieodpowiedzialnymi spekulacjami i naciskiem na śledztwo.
Jakie konkretnie publikacje miał Markin na myśli? Maksim Koriakin z Komitetu Śledczego powiedział portalowi Gazeta. pl, że chodzi m.in. o wywiad, jakiego tygodnikowi „Polityka" udzielił Donald Tusk. Premier sugerował tam, że Polska będzie mogła podważyć część tez Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego dzięki śledztwu rosyjskiej prokuratury, której działania idą w innym kierunku niż raport szefowej MAK Tatiany Anodiny.
Po styczniowej publikacji raportu MAK część polskich obserwatorów wyrażała nadzieję, iż rosyjskie śledztwo prokuratorskie może być dla władz na Kremlu okazją do częściowego wycofania się z tez tego dokumentu. Politycy PO sugerowali dziennikarzom w nieoficjalnych rozmowach, że sam premier Tusk liczy, iż zastrzeżenia strony polskiej będą uwzględnione w śledztwie prokuratury.
W środowym oświadczeniu Władimir Markin podkreślił jednak, że dotychczasowe ustalenia rosyjskiej prokuratury nie są w żadnym punkcie sprzeczne z raportem MAK, który przyczyny smoleńskiej katastrofy upatruje wyłącznie po polskiej stronie.