Marcin Wierzchowski relacjonuje wydarzenia 10 kwietnia 2010

Pierwsza myśl, która mi przyszła do głowy, to było: "Boże, to niemożliwe, że prezydent i wszystkie osoby na pokładzie zginęły. To nie ten samolot". Ale po kilkunastu sekundach, jak zobaczyłem, że na rozrzuconych po terenie szczątkach są biało-czerwone malowania, to już wiedziałem, że to jest polski samolot - mówi Marcin Wierzchowski, który jako jeden z pierwszych dotarł na miejsce katastrofy Tu-154

Publikacja: 02.04.2011 12:26

Wrak tupolewa na miejscu katastrofy

Wrak tupolewa na miejscu katastrofy

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

- Uczestniczyłem w wielu wizytach pana prezydenta, w kraju i zagranicą, latałem tym samolotem. I powiem szczerze, że nie miałem takich myśli, że ten samolot nie będzie mógł wylądować - mówił w RMF FM Marcin Wierzchowski, pracownik Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, obecny w Smoleńsku 10 kwietnia 2011 roku.

Jak relacjonuje Wierzchowski, o  8:40 usłyszał odgłos silników tupolewa."A potem cisza". -  Jak dojechaliśmy do miejsca przy bocznym pasie, ja wysiadłem i zobaczyłem trzy czy cztery osoby, które wbiegły w las, to wtedy się zaniepokoiłem. Ale adrenalina działała, wbiegłem za nimi i jak zobaczyłem ogrom zniszczeń, to wiedziałem, że doszło do tragedii - opowiada. - Ja już wiedziałem, że nikt nie przeżył - dodaje.

- Ważne było, aby odnaleźć i rozpoznać jak największą ilość osób, żeby można było powiadomić bliskich, że ciała ich krewnych odnaleziono. Rosjanie w pierwszej kolejności szukali ciała pana prezydenta i pani prezydentowej jako głowy państwa polskiego. Stałem obok miejsca katastrofy, przyszedł do mnie jeden z polskich konsuli i poprosił mnie, abym był obecny przy identyfikacji, bo jest wytypowane ciało, które może należeć do prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

I zapytał, czy ja - jako osoba, która prawie codziennie go widziała - czy mógłbym w tym uczestniczyć. No i ja się zgodziłem. Byłem pewien na 75 proc., że to jest pan prezydent - wspomina Wierzchowski.

- Uczestniczyłem w wielu wizytach pana prezydenta, w kraju i zagranicą, latałem tym samolotem. I powiem szczerze, że nie miałem takich myśli, że ten samolot nie będzie mógł wylądować - mówił w RMF FM Marcin Wierzchowski, pracownik Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, obecny w Smoleńsku 10 kwietnia 2011 roku.

Jak relacjonuje Wierzchowski, o  8:40 usłyszał odgłos silników tupolewa."A potem cisza". -  Jak dojechaliśmy do miejsca przy bocznym pasie, ja wysiadłem i zobaczyłem trzy czy cztery osoby, które wbiegły w las, to wtedy się zaniepokoiłem. Ale adrenalina działała, wbiegłem za nimi i jak zobaczyłem ogrom zniszczeń, to wiedziałem, że doszło do tragedii - opowiada. - Ja już wiedziałem, że nikt nie przeżył - dodaje.

Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne