Raport MAK nie jest wiążący dla Polski

O łamaniu polsko-rosyjskich ustaleń, prowokacji MAK i o tym, że nie możemy nic na Moskwie wymusić - mówi prof. Marek Żylicz

Publikacja: 22.05.2011 20:55

Raport MAK nie jest wiążący dla Polski

Foto: ROL

Arkadiusz Jaraszek: Jak pan napisał niedawno w swoim artykule w "Państwie i Prawie", na mocy półformalnego zawartego w trybie doraźnym porozumienia rząd Polski i Rosji zdecydowały o tym, że badanie przyczyn katastrofy smoleńskiej będzie prowadzone w oparciu o załącznik 13 do konwencji chicagowskiej. Czy była to słuszna decyzja?

prof. Marek Żylicz, ekspert prawa międzynarodowego, z którego opinii korzystał rząd:

- Była to najlepsza decyzja, jaką można było podjąć w tamtym czasie. W przypadku braku jakiejkolwiek umowy to Rosjanie mieliby wszystkie i wyłączne kompetencje do badania przyczyn tej katastrofy. Wypadek bowiem nastąpił na ich terytorium. Gdyby nie było porozumienia, całkowicie bylibyśmy skazani na łaskę Rosjan i to oni decydowaliby, do jakich dowodów nas dopuścić, a do jakich nie. Porozumienie ministrów obrony z 1993 r. zapewniało tylko dostęp do dokumentów. Podważanie tego nieformalnego porozumienia między Polską i Rosją i stosowania aneksu 13 do konwencji chicagowskiej jest więc wbrew naszym interesom.

To jednak na podstawie tego załącznika 13 strona rosyjska samodzielnie zdecydowała, że badania będzie prowadził MAK. Było to niezgodne z zawartym porozumieniem polsko-rosyjskim. Załącznik 13 wymagał bowiem, żeby instytucja prowadząca badania była niezależna. Tymczasem MAK jest organem odpowiedzialnym za bezpieczeństwo lotów, a więc nie korzysta z tej niezależności.

To prawda. Dekrety rosyjskie o wykonywaniu obu tych funkcji przez MAK były zdecydowanie nieprawidłowością w realizacji postanowień załącznika 13.

Dlaczego zatem strona polska nie zareagowała stanowczo na podjęcie tej decyzji i nie wyraziła np. swojego sprzeciwu?

Niestety, w Rosji nie ma innego organu aprobowanego przez organizację międzynarodową ICAO upoważnionego do badania takich wypadków. Polska nie mogła mieć żadnego wpływu na to, kogo Rosja wyznaczyła do prowadzenia takich badań. Rząd polski mógł jednak oczekiwać, że wyznaczona organizacja będzie przestrzegać aneksu 13. Historia pokazała, że tak się nie stało i pod tym względem mamy do Rosji uzasadnione pretensje.

Czyli nawet jeśli Rosjanie złamali postanowienia załącznika 13, Polska nie mogła się od tego w żaden sposób odwołać?

Nie może i nie potrzebuje. W stosunkach międzynarodowych nie ma żadnego nadrzędnego systemu egzekwowania realizacji umów zawieranych między dwoma państwami. Albo realizacja tych umów jest wymuszana siłą, albo państwa realizują je ze swojej własnej, nieprzymuszonej woli i w dobrej wierze. Jednak raport MAK nie jest wiążącą Polskę decyzją i odwołanie byłoby bezprzedmiotowe.

Raport MAK, który za katastrofę w całości obciąża polską stronę, a także niedopuszczenie do wszystkich dowodów płk. Edmunda Klicha, przedstawiciela Polski akredytowanego przy MAK, pokazują, że po stronie rosyjskiej dobrej woli zabrakło.

Prawdopodobnie MAK dopuszczał nas tylko do tych dowodów, które nie były niewygodne dla strony rosyjskiej. Warto jednak zwrócić uwagę, że bez względu na to, czy byłby to MAK czy inna rosyjska organizacja, Polska mogłaby się jedynie domagać udostępnienia dokumentów i innych dowodów, ale nie moglibyśmy skutecznie wymusić realizacji tego żądania. Jest to dużą wadą prawa międzynarodowego, że nie daje możliwości stronom wymuszenia czegokolwiek w braku międzynarodowo ustalonych sankcji.

Czy można zatem powiedzieć, że od samego początku Polska była skazana na to, że badanie przyczyn tej katastrofy będzie leżało w rękach Rosjan, a my będziemy mogli jedynie ich prosić o to, żeby dopuścili nas do swoich badań i dowodów?

Nie prosić, a żądać. Oczywiście nie mogliśmy liczyć na to, że badania będą leżały w naszych rękach. Nie można jednak powiedzieć, że Polska oddała śledztwo Rosjanom, bo nie można komuś przekazać praw, których się nie posiada, a myśmy nie mieli prawa prowadzenia badań na terytorium Rosji. Porozumienie z 1993 r. nie dawało nam też niezbędnych uprawnień. Natomiast Rosjanie zgodzili się na stosowanie aneksu 13 do konwencji chicagowskiej, który miał nam zapewnić pełny dostęp do ich badań.

Ale przecież polscy przedstawiciele takiego dostępu nie mieli.

Faktycznie nie mieliśmy pełnego dostępu, ale tylko dlatego, że MAK nie wykonał tego, co wynikało z załącznika 13 do konwencji.

Skoro strona rosyjska nie wykonała zawartego porozumienie, to dlaczego polski rząd nie oprotestował działań MAK i ustaleń poczynionych przez tę organizację?

Oczywiście moglibyśmy odwoływać się do ICAO o wiążącą interpretację załącznika 13. I tylko tyle. Trzeba jednak pamiętać, że żadna sporna sprawa zgłoszona do ICAO w ciągu ostatnich 60 lat nie zakończyła się wyrokiem czy decyzją. Każda po wielu latach była umarzana. Nawet jednak gdyby taka decyzja ICAO zapadła, to i tak nie zmusiłoby to Rosjan do wydania nam jakiegokolwiek dokumentu czy dowodu.

Mamy więc związane ręce i nawet odwołanie do międzynarodowych organizacji nie pomoże.

Nawet międzynarodowi specjaliści z zakresu lotnictwa są zgodni co do tego, że międzynarodowy arbitraż w lotnictwie jest w ogóle nieskuteczny. Jedyną korzyścią dla strony skarżącej jest nagłośnienie swojego stanowiska. Ale to możemy zrobić innymi drogami, także w ICAO.

MAK przygotował więc swój raport, który winę za tę katastrofę całkowicie zrzuca na Polskę, a nasz rząd nie może go skutecznie podważyć na arenie międzynarodowej.

- Raport MAK nas nie wiąże. Mamy przygotować własny raport i go nagłośnić na arenie międzynarodowej. Jeżeli w mediach zagranicznych uda nam się nagłośnić, że raport rosyjski zawierał braki i nieścisłości, to będzie to dla nas pewna satysfakcja. Z mojego doświadczenia negocjacyjnego wiem, że występowanie w trybie spornym do jakiejkolwiek organizacji międzynarodowej, np. ICAO, jest środkiem ostatecznym i niekoniecznie najskuteczniejszym.

Co pan przez to chce powiedzieć?

Na razie trwają rozmowy z Rosją. Teraz ważne jest dla Polski to, żeby uzyskać od strony rosyjskiej to, czego nam jeszcze brakuje. Do tej pory nie uzyskaliśmy wszystkich dowodów i powinno nam zależeć na tym, żeby zostały one możliwie szybko nam dostarczone. Po ostatnich wydarzeniach, np. przesłuchaniach prowadzonych przez polskich prokuratorów widać, że rząd rosyjski rozumie, że MAK naruszył warunki porozumienia i teraz stara się to naprawić np. poprzez przekazywanie nam kolejnych dowodów.

Tylko, że te negocjacje z Rosjanami są mało skuteczne. Zgłosiliśmy przecież wiele uwag do wstępnej treści raportu MAK, ale nie zostały one uwzględnione i MAK ogłosił własny raport z pominięciem naszych spostrzeżeń.

To prawda, większości naszych uwag nie uwzględnił. Ale właśnie tym strona rosyjska nas zaskoczyła, była to swego rodzaju prowokacja ze strony MAK. Nie wiem, dlaczego w ten sposób MAK chciał Polsce "dołożyć".

Czy to nie potwierdza zdania tych, którzy uważają, że od samego początku strona rosyjska nie miała dobrej woli, żeby rzetelnie i obiektywnie wyjaśnić przyczyny tej katastrofy?

Być może najpierw ją miała, a później przestała ją mieć. To jednak nie jest ważne. Teraz najważniejsze jest dla nas to, żeby uzupełnić zgromadzone przez nas dowody i wydać własny raport pokazujący wszystkie okoliczności i możliwe przyczyny wypadku z 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku.

Do tego potrzebne są nam np. zapisy czarnych skrzynek czy zbadanie wraku samolotu. Rosjanie do tej pory nie przekazali nam tych dowodów.

Co prawda powoli, ale Rosjanie przekazują nam kolejne dowody. Z całą pewnością po zakończeniu rosyjskiego śledztwa otrzymamy także oryginały czarnych skrzynek i szczątki samolotu. Według załącznika 13 powinny być zwolnione po zakończeniu badań lotniczych, jednak Rosjanie czekają jeszcze na zakończenie badań prokuratury Już teraz jednak bez tych dowodów na podstawie publicznie znanych faktów można ocenić, że niestety zbyt wiele błędów poprzedzających katastrofę leżało po stronie polskiej.

To gdzie popełniliśmy błędy?

Z całą pewnością w przygotowaniu tego lotu i w wyszkoleniu pilotów. Postępowanie załogi także było niezgodne z procedurami, bo np. licencja pilota nie pozwalała mu na zejście poniżej pułapu 120 metrów. Błędów i uchybień po naszej stronie była cała masa.

A co z uchybieniami po stronie rosyjskiej?

W większości już je znamy, chociaż mogą się ujawnić nowe fakty po skompletowaniu dowodów i z całą pewnością ich dokładna analiza znajdzie się w polskim raporcie.

Co zarzucimy w nim Rosjanom?

Pewnie błędem Rosjan było nie zamknięcie lotniska i dla nas nie ma istotnego znaczenia, kto podjął taką decyzję - czy był to kontroler na wieży, jego przełożony w Smoleńsku czy może ktoś z Moskwy. Zapewne w raporcie wykażemy Rosjanom więcej błędów. Na szczegóły musimy jednak poczekać do publikacji naszej wersji raportu.

Co się stanie po ogłoszeniu przez polski rząd naszego raportu? Zapewne będzie on rozmijał się z ustaleniami Rosjan. Opinia międzynarodowa pozna więc dwie odrębne wersje przyczyn tej katastrofy, a w obiegu prawnym będą funkcjonowały dwa różne raporty.

Tak może będzie, jeżeli obie te wersje trafią do ICAO. Jeszcze nie wiadomo w jakim trybie, bowiem ICAO zajmuje się wyłącznie statkami powietrznymi cywilnymi, a lot do Smoleńska wykonywał samolot państwowy. Powinno nam jednak zależeć na tym, żeby nagłośnić naszą wersję raportu, a nie wszczynać spór z Rosjanami przed ICAO.

Rosjanie przygotowali więc nieprawdziwy raport, a załącznik 13 do konwencji chicagowskiej nie daje nam żadnej możliwości jego zaskarżenia i odwołania się od jego treści.

My nie mamy możliwości i potrzeby odwoływania się od treści raportu MAK, bowiem nie jest on decyzją wiążącą. Możemy natomiast nagłośnić swoją wersję wydarzeń i powiedzieć opinii publicznej, że Rosjanie opublikowali niezgodny z wymaganiami międzynarodowymi raport bez próby uzgodnienia z nami. Może to również podważyć aprobatę ICAO dla MAK.

Nie pomoże to jednak w dojściu do prawdy i pokazaniu światu, jakie były prawdziwe przyczyny katastrofy z 10 kwietnia 2011 r. w Smoleńsku.

Prawda o okolicznościach i złożonych przyczynach katastrofy bedzie tak czy inaczej wyjaśniona. Ważne będzie sformułowanie wniosków na przyszłość. A czy ważne jest poznanie nazwiska generała z Moskwy, który powiedział dowódcy na lotnisku, żeby pozwolić nam lądować. No nie. Ważne jest to, że lot był źle przygotowany, piloci złamali procedury przy próbie wylądowania, a Rosjanie niesłusznie nie zamknęli lotniska. I w oparciu o tę wiedzę powinniśmy wyciągać wnioski zmierzające do zapobiegania podobnym wypadkom w przyszłości. W innym trybie będą wyciągane wnioski dotyczące odpowiedzialności politycznej i ewentualnej odpowiedzialności karnej.

 

Arkadiusz Jaraszek: Jak pan napisał niedawno w swoim artykule w "Państwie i Prawie", na mocy półformalnego zawartego w trybie doraźnym porozumienia rząd Polski i Rosji zdecydowały o tym, że badanie przyczyn katastrofy smoleńskiej będzie prowadzone w oparciu o załącznik 13 do konwencji chicagowskiej. Czy była to słuszna decyzja?

prof. Marek Żylicz, ekspert prawa międzynarodowego, z którego opinii korzystał rząd:

Pozostało 96% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!