Co pan przez to chce powiedzieć?
Na razie trwają rozmowy z Rosją. Teraz ważne jest dla Polski to, żeby uzyskać od strony rosyjskiej to, czego nam jeszcze brakuje. Do tej pory nie uzyskaliśmy wszystkich dowodów i powinno nam zależeć na tym, żeby zostały one możliwie szybko nam dostarczone. Po ostatnich wydarzeniach, np. przesłuchaniach prowadzonych przez polskich prokuratorów widać, że rząd rosyjski rozumie, że MAK naruszył warunki porozumienia i teraz stara się to naprawić np. poprzez przekazywanie nam kolejnych dowodów.
Tylko, że te negocjacje z Rosjanami są mało skuteczne. Zgłosiliśmy przecież wiele uwag do wstępnej treści raportu MAK, ale nie zostały one uwzględnione i MAK ogłosił własny raport z pominięciem naszych spostrzeżeń.
To prawda, większości naszych uwag nie uwzględnił. Ale właśnie tym strona rosyjska nas zaskoczyła, była to swego rodzaju prowokacja ze strony MAK. Nie wiem, dlaczego w ten sposób MAK chciał Polsce "dołożyć".
Czy to nie potwierdza zdania tych, którzy uważają, że od samego początku strona rosyjska nie miała dobrej woli, żeby rzetelnie i obiektywnie wyjaśnić przyczyny tej katastrofy?
Być może najpierw ją miała, a później przestała ją mieć. To jednak nie jest ważne. Teraz najważniejsze jest dla nas to, żeby uzupełnić zgromadzone przez nas dowody i wydać własny raport pokazujący wszystkie okoliczności i możliwe przyczyny wypadku z 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku.
Do tego potrzebne są nam np. zapisy czarnych skrzynek czy zbadanie wraku samolotu. Rosjanie do tej pory nie przekazali nam tych dowodów.
Co prawda powoli, ale Rosjanie przekazują nam kolejne dowody. Z całą pewnością po zakończeniu rosyjskiego śledztwa otrzymamy także oryginały czarnych skrzynek i szczątki samolotu. Według załącznika 13 powinny być zwolnione po zakończeniu badań lotniczych, jednak Rosjanie czekają jeszcze na zakończenie badań prokuratury Już teraz jednak bez tych dowodów na podstawie publicznie znanych faktów można ocenić, że niestety zbyt wiele błędów poprzedzających katastrofę leżało po stronie polskiej.
To gdzie popełniliśmy błędy?
Z całą pewnością w przygotowaniu tego lotu i w wyszkoleniu pilotów. Postępowanie załogi także było niezgodne z procedurami, bo np. licencja pilota nie pozwalała mu na zejście poniżej pułapu 120 metrów. Błędów i uchybień po naszej stronie była cała masa.
A co z uchybieniami po stronie rosyjskiej?
W większości już je znamy, chociaż mogą się ujawnić nowe fakty po skompletowaniu dowodów i z całą pewnością ich dokładna analiza znajdzie się w polskim raporcie.
Co zarzucimy w nim Rosjanom?
Pewnie błędem Rosjan było nie zamknięcie lotniska i dla nas nie ma istotnego znaczenia, kto podjął taką decyzję - czy był to kontroler na wieży, jego przełożony w Smoleńsku czy może ktoś z Moskwy. Zapewne w raporcie wykażemy Rosjanom więcej błędów. Na szczegóły musimy jednak poczekać do publikacji naszej wersji raportu.
Co się stanie po ogłoszeniu przez polski rząd naszego raportu? Zapewne będzie on rozmijał się z ustaleniami Rosjan. Opinia międzynarodowa pozna więc dwie odrębne wersje przyczyn tej katastrofy, a w obiegu prawnym będą funkcjonowały dwa różne raporty.
Tak może będzie, jeżeli obie te wersje trafią do ICAO. Jeszcze nie wiadomo w jakim trybie, bowiem ICAO zajmuje się wyłącznie statkami powietrznymi cywilnymi, a lot do Smoleńska wykonywał samolot państwowy. Powinno nam jednak zależeć na tym, żeby nagłośnić naszą wersję raportu, a nie wszczynać spór z Rosjanami przed ICAO.
Rosjanie przygotowali więc nieprawdziwy raport, a załącznik 13 do konwencji chicagowskiej nie daje nam żadnej możliwości jego zaskarżenia i odwołania się od jego treści.
My nie mamy możliwości i potrzeby odwoływania się od treści raportu MAK, bowiem nie jest on decyzją wiążącą. Możemy natomiast nagłośnić swoją wersję wydarzeń i powiedzieć opinii publicznej, że Rosjanie opublikowali niezgodny z wymaganiami międzynarodowymi raport bez próby uzgodnienia z nami. Może to również podważyć aprobatę ICAO dla MAK.
Nie pomoże to jednak w dojściu do prawdy i pokazaniu światu, jakie były prawdziwe przyczyny katastrofy z 10 kwietnia 2011 r. w Smoleńsku.
Prawda o okolicznościach i złożonych przyczynach katastrofy bedzie tak czy inaczej wyjaśniona. Ważne będzie sformułowanie wniosków na przyszłość. A czy ważne jest poznanie nazwiska generała z Moskwy, który powiedział dowódcy na lotnisku, żeby pozwolić nam lądować. No nie. Ważne jest to, że lot był źle przygotowany, piloci złamali procedury przy próbie wylądowania, a Rosjanie niesłusznie nie zamknęli lotniska. I w oparciu o tę wiedzę powinniśmy wyciągać wnioski zmierzające do zapobiegania podobnym wypadkom w przyszłości. W innym trybie będą wyciągane wnioski dotyczące odpowiedzialności politycznej i ewentualnej odpowiedzialności karnej.